Tak było w Orbicie...

Dla tych co nie byli na meczu Śląsk-Anwil, a wciąż pytają jak było.
Super filmik promujący koszykówkę we Wrocławiu!

http://m.youtube.com/#/watch?v=kdAcNNkjbK4&desktop_uri=%2Fwatch%3Fv%3DkdAcNNkjbK4&gl=PL

Czytaj więcej
 

O krok od sensacji...

Sport.pl o meczu, którym żył w tym tygodniu cały koszykarski Wrocław napisał:

Śląsk przegrał u siebie z Anwilem Włocławek 74:83 i pożegnał się z koszykarskim Pucharem Polski. Mimo to wrocławianom należą się wielkie słowa uznania, bo faworyzowanemu rywalowi ulegli dopiero w samej końcówce, a kompletowi widzów w hali Orbita zapewnili emocje jak za dawnych lat.
Cała Polska w cieniu Śląska... (Fot.T.Armuła)
Kiedy Śląsk prowadził przed ostatnią kwartą z Anwilem 60:56, wydawało się, że we Wrocławiu może dojść do czegoś na kształt koszykarskiego cudu. Za taki można by bowiem uznać zwycięstwo I-ligowca nad mocną drużyną z ekstraklasy. Ostatecznie jednak do sensacji nie doszło, bo włocławianie w końcówce spotkania okazali się o wiele skuteczniejsi od niżej notowanego rywala i zwyciężyli dziewięcioma punktami. Tuż przed ostatnią syreną ich zwycięstwo przypieczętował najlepszy strzelec drużyny Krzysztof Szubarga, który efektownie przełożył piłkę między nogami, a potem trafił nią do kosza. W Śląsku świetną partię rozegrał za to Paweł Kikowski - zdobywca 28 punktów. Rzucający obrońca tylko w pierwszej połowie rzucił 20 punktów. Na ten dorobek złożyło się aż pięć trójek.
---
Kibice Śląska dali z siebie wszystko. (Fot.T.Armuła)
Kolejki do wejścia jak za PRL. W hali komplet publiczności i doping jak na finałowym meczu play off o tytuł mistrzowski. Gdybym sam tego nie zobaczył, to bym nie uwierzył, że w środku tygodnia 3.000 kibiców wypełni halę Orbita, aby zobaczyć zmagania pierwszoligowego Śląska Wrocław z ekstraklasowym Anwilem Włocławek.

Ten tłum utwierdza mnie w przekonaniu, że Wrocław wciąż chce koszykówki na najwyższym poziomie. I wszystko jest na dobrej drodze, aby tak się stało. Awans do elity jest na wyciągnięcie ręki.
Wracamy do gry, a to oznacza tylko jedno: CAŁA POLSKA W CIENIU ŚLĄSKA!


Czytaj więcej
 

Płać i płacz

Na forum spartanie.org pojawiła się informacja, że do tej pory sprzedano 60 karnetów na mecze Sparty na sezon 2013. Ciężko powiedzieć, czy jest to wiadomość prawdziwa, ale na pewno jest ona prawdopodobna.
Podwyższenie cen zwykłych biletów i nie do końca atrakcyjna cena karnetów to strzał w kolano. Ci którzy byli rok temu pierwszy raz na żużlu nie wrócą na Olimpijski. Za drogo, jak na walkę o utrzymanie. Skąd ta pewność? Bo nie trzeba być socjologiem, psychologiem i specjalistą od marketingu sportowego, aby na to wpaść. Wystarczy opinia tych, których zabrało się kiedyś na żużel:

Sam sobie idź- to odpowiedź smsowa 3 znajomych na moje pytanie czy pójdą na żużel za 30 złotych. A już prawie się wkręcili w speedway w minionym sezonie…

Sparta nie ma nawet zawodnika z cyklu GP. Woffindena oczywiście nie liczę, bo dostał dziką kartę tylko ze względu na swój paszport. Czemu zatem jest drożej skoro skład jest słabszy? Kibice oficjalnie nie wiedza. Żyją domysłami. Od tego powinien być rzecznik prasowy klubu, aby tłumaczyć posunięcia działaczy. Nam się nic nie mówi. Nam się podaje radosne informacje: PODAJEMY CENY BILETÓW NA SEZON 2013! I koniec. Płać, płacz i nie pytaj o nic. Ja czekam na sensowne argumenty dlaczego przez kolejny rok nie udało się znaleźć żadnego strategicznego sponsora i przez czyjąś nieudolność musimy płacić więcej.

Nowych fanów nie pozyskamy. Tyle w tym temacie...
Czytaj więcej
 

Siedem petard firmy Betard

Temat sztucznych ogni i tragedii, które się z nimi wiążą, to aktualny motyw dyżurny większości gazet. Taki okres. Z mojej strony, co prawda będzie o fajerwerkach i niewypałach, ale żużlowych, czyli bez życiowych wypadków i zbędnej dramaturgii. Czekając, aż taśma pójdzie w górę warto podsumować i sprawdzić, czy we Wrocławiu w przerwie transferowej nie bali się eksperymentować z dużymi petardami, czy może wolą trzymać w kieszeni zimne ognie.

Padła w końcu obrona Twierdzy Wrocław. Kto by się spodziewał, że Unia Leszno podpisze z Gnieznem zawieszenie broni i wspólnymi siłami zwerbują na swoją stronę Sebastiana Ułamka i Fredrika Lindgrena. Agresorzy działali tak szybko i niespostrzeżenie, że zrobili wyłom w murach Stadionu Olimpijskiego nim jego obrońcy zdjęli brezent ochronny z dział. I nie pomógł milion złotych brutto od władz obleganego miasta dla klubu. Odsiecz finansowa przybyła zbyt późno i nie była chyba wystarczająca, aby zmotywować obrońców twierdzy. I tak powstały dziury w składzie.


Współpracy na linii Ułamek-Baron już w tym roku nie będzie.
(Fot.Archiwum autora)
Mówi się, że nazwiska nie jeżdżą. I coś w tym jest, ale Sparcie pozostaje jedynie walka o utrzymanie drugi sezon z rzędu. Gdyby spadała jedna drużyna, to mógłbym liczyć na cud i zwyczajnego fuksa, jak w mijającym roku, ale nie przy zmniejszeniu ligi do ośmiu zespołów i spadku trzech ekip…

Takie życie, taki sport. Kiedyś mieliśmy tu petardy strzelające punktami, jak na zawołanie, a teraz pozostają w tym mieście jedynie zimne ognie i chłodna przedsezonowa kalkulacja. To jeszcze nie koniec świata, ale trudno się z tym pogodzić, bo zaangażowanie drużyny w utrzymanie ekstraligi w barażach było ogromne. I jak teraz widzę nieudolne ruchy transferowe działaczy, to mam wrażenie, że ta walka poszła na marne i tylko przedłużyła agonię żużla we Wrocławiu.

Tomasz Jędrzejak pozostaje w Sparcie (Fot.W.Tarchalski)
Jednak kolejny raz w rolę lekarza klubowego wcieli się Tomasz Jędrzejak, który pozostaje w Sparcie i zamierza choćby w pojedynkę reanimować swój klub. Wielki szacunek dla niego za taką postawę. O Jędrzejaku zatem krótko: to petarda o kalibrze 12 punktów na mecz i lokomotywa ciągnąca dolnośląski ekspress na pełnych obrotach. Ostatnia nadzieja żółto – czerwonych.

„Ogóra” ma wspierać statysta z tegorocznego Grand Prix Peter Ljung. Szwed w całym cyklu mistrzostw zdobył 57 punktów i zazwyczaj ubezpieczał tyły w każdej rundzie SGP. Nawet Hampel, który pauzował z powodu kontuzji nazbierał ich więcej.
Co prawda w lidze osiągnął trzeci wynik punktowy spośród wszystkich żużlowców – 163 punkty i średnio ponad 9 oczek na mecz, ale trzeba pamiętać, że była to I liga. Lindgren we Wrocławiu nie błyszczał, ale mam ogromne wątpliwości czy Ljung chociaż zbliży się do poziomu „Fredki”.

Tai myślami jest już w GP 2013... (Fot.T. Armuła)
Jedzie z nami Tai Woffinden. Angol to kawał walczaka i bardzo pozytywna postać w ekipie Piotra Barona. Cieszę się, że został w Sparcie. Problem tylko w tym, że w przyszłym sezonie będzie musiał pogodzić starty w lidze z Grand Prix. Był już stałym uczestnikiem cyklu GP w 2010 roku. Uplasował się wówczas na 14 pozycji. Działacze BSI zdecydowali się dać mu dziką kartę w sezonie 2013, mimo jego przeciętnych wyników w lidze. Powód jest zatem inny – żużel na Wyspach przeżywa ogromny kryzys i trzeba było szybko wcisnąć do Grand Prix jednego reprezentanta Wielkiej Brytanii. Oby Tai wytrzymał presję i godnie bronił honoru brytyjskiego żużla. Czy jednak pogodzi ściganie w cyklu z jazdą w polskiej lidze? Udźwignie to logistycznie i kondycyjnie? We Wrocławiu mają nadzieję, że tak. A tu jak wiadomo od dłuższego czasu tylko nadziejami sportowymi człowiek żyje.

Przedłużył kontrakt także Nicolai Klindt. Duńczyk zaczynał karierę w Atlasie w 2006 roku pod okiem Marka Cieślaka. Załapał się nawet na złoty medal DMP we Wrocławiu, ale jego talent jakoś nie eksplodował. Raczej rozpłynął się później na zapleczu ekstraligi. Ostatni sezon też był pechowy i Klindt spisał go na straty z powodu kontuzji. Wystąpił w barwach Sparty tylko w dwóch meczach. W sezonie 2013 to człowiek zagadka. Może ta petarda wystrzeli, a może nie. Bez sapera nie podchodź…

Trwały rozmowy z Piotrem Świderskim, ale nie zdecydował się wrócić do składu WTS-u i prawdopodobnie drugim polskim seniorem będzie Zbigniew Suchecki. Sezon 2012 spędził w Gdańsku, ale napędził wrocławianom stracha w barażach. W pierwszym meczu na Olimpijskim zdobył 9 punktów i 4 bonusy. Trzykrotnie przywoził z Pedersenem podwójne zwycięstwo dla Wybrzeża. W rewanżu było jeszcze lepiej – 11 punktów i bonus. Dzięki jego postawie Gdańsk prawie obronił ekstraligę. Taki zawodnik dla Sparty to może być prawdziwe wzmocnienie. Właściwie ostania deska ratunku. Jedyne wyjście awaryjne.
-->

Nie chcą już w Unii Leszno Troya Batchelora. Australijczyk jeździł dla „Byków” od 2007 roku, a w sezonie 2012 zdobywał średnio 6 punktów w meczu. Podobno ma trafić do Wrocławia. Nie mam nic przeciwko. Dają bierz, biją uciekaj, bo jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.


Na co stać Malitowskiego i spółkę?
(Fot. T. Armuła)
Siódma petarda to w sumie czterech juniorów Sparty: Bojarski, Malitowski, Dolny i Trzensiok. Ale to raczej zimne ognie. Ciężko od młodzieży wymagać czegokolwiek. Może od Malitowskiego i Dolnego co najwyżej męskiej decyzji czy na pewno podejmują wyzwanie i chcą osiągnąć coś w tym sporcie. Ten sezon chyba będzie decydujący i da odpowiedź na to pytanie. Wóz albo przewóz.

Tak się prezentuje siedem petard firmy Betard. Wielu zapowiada, że stać ich tylko na spadek i to bez walki. Też jestem raczej sceptyczny i stwierdzam, że dla mnie ten skład jest przekonujący, jak film wojenny z udziałem pacyfistów. Ale nie ma co się łamać. Ja się nie obrażam i nie zapomnę przez zimę drogi na Olimpijski.

Sparta się sypie, ale problemy finansowe przeżywa niejeden ośrodek żużlowy. Bo nie brakuje pazernych zawodników i prezesów bez wyobraźni. Taka mieszanka wybuchowa rozwalająca polski speedway.

Dlatego nikomu w zbliżającym się sezonie 2013 nie życzę niewypałów w składach i bomb z opóźnionym zapłonem, które wybuchają formą dopiero po rozgrywkach i stać je tylko na walkę na łokcie w kolejce przy klubowej kasie.
Czytaj więcej
 

Hampelowy wkręt

W Zielonej Górze to mają wyobraźnię. Redaktorzy portalu Falubaz.com zaprosili Jarosława Hampela do świątecznego żużlowego wkrętu. Zrobili z żużlowca sprzedawcę w sklepie z pamiątkami Falubazu i dzięki ukrytej kamerze możemy zobaczyć reakcję fanów, którzy odwiedzili stoisko swojej drużyny. I tak ci, którzy podobno oglądają żużel od małego nie rozpoznali "Małego" za ladą i dyskutowali z Hampelem o... Hampelu i jego przejściu do Zielonej Góry:)

Ten sezon przyniósł wiele zmian kadrowych w każdym zespole i jak widać nie wszyscy jeszcze widzą Jarka Hampela w barwach żółto-biało-zielonych. Ale i tak Wam zazdroszczę, bo będziecie mieli dwa lata, żeby się do tego przyzwyczaić. Z mojej strony to trochę śmiech przez łzy, bo jeszcze kilkanaście dni temu żyłem nadzieją, że powrót Hampela do Wrocławia jest możliwy. Nadzieja matką głupich.

PS:

Szacun dla Hampela za dystans do samego siebie:)
Link do filmu: http://falubaz.com/Szlaka/Falubaz/Swiateczny-wkret-Falubazowy-z-Jarkiem-Hampelem-video



Czytaj więcej
 

Siedmiu Wspaniałych Sparty Wrocław

Stowarzyszenie Kibiców Sparty Wrocław "Spartanie" na swojej fejsbukowej stronie proponuje:

Jaki podoba Wam się pomysł, abyśmy wspólnie wybrali drużynę wszechczasów Sparty Wrocław? Zróbmy tak: do dnia 31.12 w komentarzach pod tym linkiem (szukajcie wpisu z piątku na stronie http://www.facebook.com/Spartanie) wpisujcie swoje propozycje, a od nowego roku rozpoczniemy zabawę. O tym w jaki sposób wybierzemy Siedmiu Wspaniałych poinformujemy w osobnym linku. W zależności od Waszego zainteresowania spróbujemy nagłośnić temat za pomocą lokalnych mediów informacyjnych.Teraz zgłaszamy tylko kandydatury. Żeby to wszystko spełniło zamierzony cel i aby ograniczyć przypadkowe propozycje, ustalamy dla kandydatów jeden, ale bardzo istotny warunek. Dany zawodnik musiał reprezentować barwy naszej Sparty przez minimum 5 sezonów, nie koniecznie postępujących kolejno po sobie. 

Aby ułatwić Wam wskazanie ulubionych zawodników, proponujemy odwiedzić poniższą stronę, na której znajdziecie potrzebne informacje na temat zawodników startujących w naszej Sparcie w całej Jej dotychczasowej historii.

http://www.spartanie.org/index.php?option=com_content&view=article&id=579&Itemid=109


Do dzieła! Zapraszamy serdecznie...


Zestawienie Armuły:

Tommy Knudsen - za profesjonalizm i prowadzenie Sparty na szczyt w latach 93-95.
Dariusz Śledź - to zdjęcie, które wisi u mnie na ścianie oddaje wszystko czym była dla niego jazda w Sparcie i zdobycie mistrzostwa kraju.

Piotr Baron - za odwagę i waleczność mimo wielu kontuzji.
Tomasz Jędrzejak - za ratowanie wielokrotnie Sparty przed spadkiem, za rozpalanie dogasającego wrocławskiego ognia i za całokształt - czapki z głów przed zdobywcą Czapki Kadyrowa.
Konstanty Pociejkowicz - bo promował w pojedynkę Wrocław lepiej, niż dziś choćby 1000 krasnali.
Henryk Piekarski - bo nawet jako rezerwowy gwarantował wiele punktów i mógł zastąpić każdego.
Maciej Janowski - bo takiego wychowanka dawno nie było i długo we Wrocławiu nie będzie.

 
Czytaj więcej
 

Słodko-gorzki wstęp do transferów

Dawno nie było nic o żużlu. Ostatni raz pisałem o Tomku Jędrzejaku, ale po komentarzu redaktora Czekańskiego, który dał mi lekcję dziennikarstwa na wysokim i kulturalnym poziomie po prostu było mi wstyd i zamknąłem się w sobie. Bo zamiast pikietować i ratować wrocławski żużel, to: Pier… głupoty i bzdurami się zajmuję. Na szczęście pan Czekański uratował żużel we Wrocławiu w pojedynkę bez mojej pomocy i za to jestem mu bardzo wdzięczny. 

A tak na poważnie, to cisza w eterze wynikała z tego, że chęci do pisania miałem takie jak żużlowcy do podpisywania kontraktów w Sparcie. Ale nie ma co się przejmować brakiem weny.
A SKSW Spartanie lubią to!
Już dawno temu znany radiowiec Wojciech Trojanowski zwierzył się słynnemu poecie i redaktorowi naczelnemu Przeglądu Sportowego Kazimierzowi Wierzyńskiemu, że się stresuje, bo od kilku dni nie ma weny i nic nie napisał. Ten mu z uśmiechem powiedział: „Panie Wojciechu, są tylko dwa rodzaje dziennikarzy, tacy co się tym martwią i tacy co się nie martwią. Ale jedni i drudzy zawsze piszą w ostatniej chwili”. Chyba możemy sobie powiedzieć, że to święta prawda. Dlatego w biegu i w wielkim pośpiechu donoszę – wciąż śledzę transfery w polskiej lidze i codziennie sprawdzam informacje dotyczące wrocławskiego składu. Z wielkim niepokojem oczywiście…

Z przykrością przeczytałem kilka dni temu w Gazecie Wrocławskiej, że: 
Piotr Świderski nie będzie reprezentantem Betardu Sparty w sezonie 2013. Zawodnik poinformował we wtorek, że wybrał inny klub. 
Decyzja Świderskiego jest dla szefów klubu rozczarowaniem, bo te rozmowy trwały bardzo długo. - Na pewno dostaliśmy po kolanach, ale cóż - prawo wyboru. Szkoda jednak, bo w piątek przybiliśmy piątkę, Piotrek powiedział, że jesteśmy umówieni, a teraz zmienił zdanie. Nie wiem, na który wariant się zdecydował. Dla nas to i tak bez znaczenia - mówi menedżer Piotr Baron.


 
Piotr Świderski wszystko już przemyślał i podjął decyzję.
To mnie utwierdza w przekonaniu, że nie ma w żużlu umowy towarzyskiej jako swego rodzaju rękojmi na zgodę powszechną, co do przyjętych wspólnie wartości, zaleceń i nakazów związanych z regułami walki sportowej. Speedway przestaje być grą fair play już na etapie samych rozmów w środku zimy, a co tu dopiero mówić o regulaminie. Powiększenie ligi do 10 zespołów tylko po to, aby po chwili zmniejszyć ją do ośmiu ekip. Wprowadzenie KSM i zapowiedź, że właściwie za chwilę już nie będzie obowiązywał. Twórcy takich przepisów pogrążają nie tylko siebie, lecz całą dyscyplinę.

Sport, a w szczególności żużel był dla mnie do niedawna przystanią spontaniczności i więzi międzyludzkich, opartych na prostych zasadach współzawodnictwa. Jakoś nieoczekiwanie ktoś w ostatnim czasie przeobraził mi tę spontaniczność w zbiurokratyzowany mechanizm o trybach z papieru. Chyba, że tak było od zawsze, ale zauważyłem to dopiero teraz. 

Ponoć doświadczenie i wiedza przychodzi z wiekiem, a skoro tak to się nawet cieszę, że jednego i drugiego nie posiadam jeszcze zbyt wiele.
Tyle gorzkiego wstępu do okresu transferowego przy robieniu słodkiego sernika. Jeszcze przed świętami będzie słów kilka o zmianach kadrowych w naszej lidze, bo jak wiadomo wydarzyło się bardzo dużo.
Czytaj więcej
 

Elitarny Klub Czterech (4/4)


Wrocław czekał na ten dzień 52 lata! Tyle czasu upłynęło od ostatniego tytułu Indywidualnego Mistrza Polski dla Konstantego Pociejkowicza - zawodnika, który startował w tych zawodach w barwach wrocławskich. Ale Tomasz Jędrzejak w tym roku dołączył do wąskiego grona złotych medalistów IMP Spójni i Sparty i wreszcie mamy na Dolnym Śląsku Elitarny Klub Czterech.
W 1952 roku po pierwsze złoto sięgnął Edward Kupczyński (przeczytacie o nim tutaj). Dwa lata później wyczyn kolegi ze Spójni Wrocław powtórzył Mieczysław Połukard (zobacz tutaj), a w 1960 wspomniany już Konstanty Pociejkowicz (przeczytasz tutaj).
Później było jeszcze wiele sukcesów, bo aż piętnaście razy wrocławianie stawali na podium mistrzostw Polski, ale na Czapkę Kadyrowa czekaliśmy do 2012 roku!
Przed Wami czwarta część wrocławskiego Elitarnego Klubu Czterech, czyli historia żużlowca, który wielokrotnie ratował Spartę z największych opresji, a na torze jeździ jak szatan, który potrafi zmieścić się tam, gdzie innym nie przeszłoby to nawet przez myśl…


Szatan na torze

Tomasz Jędrzejak (Fot. Wojciech Tarchalski)
Jeszcze kilka lat temu wielu widziało w nim następcę Tomasza Golloba i przewidywało świetlaną przyszłość. Dostrzegł go i dał mu szansę startów na angielskich torach sam Mark Loram. – Swoim stylem jazdy przypomina Golloba. Jeździ odważnie i brawurowo– komentował przed laty angielski mistrz świata. Dziś „Ogór” jest gwiazdą Sparty. Kolejny powrót do Wrocławia był dla niego ostatnią szansą, aby znów zaistnieć wśród najlepszych. Bo tu zawsze odbudowywał swoją formę po słabszych sezonach w innych klubach i po prostu czuje się jak w domu.

Do szkółki żużlowej Jana Grabowskiego w Ostrowie zapisał się w 1993 roku. Jego pierwszy trener od początku dostrzegł w nim duży potencjał. – To, co wyprawiał na torze było niesamowite. Miał wtedy szesnaście lat, a pozostawiał w pokonanym polu starszych i bardziej doświadczonych kolegów. Zapowiadał się na wielką gwiazdę. Na torze był sprytny i szybki jak szatan – wspominał trener Grabowski.





Nauczyciel Loram

kolejny raz uratował Spartę... (fot. Wojciech Tarchalski)
Początki współpracy Tomasza Jędrzejaka i Marka Lorama to rok 1998. W tym czasie obaj startowali w Ostrowie i były mistrz świata z dużym zainteresowaniem doglądał młodzieżowca Iskry. - Swoim stylem jazdy przypomina Golloba. Jeździ odważnie i brawurowo. Potrafi zmieścić się tam, gdzie innym nie przeszłoby to nawet na myśl – komplementował wtedy Polaka Mark Loram. Pomoc Anglika była dla młodego Jędrzejaka szansą pokazania się trenerom oraz działaczom. Po udanych występach w turniejach zorganizowanych na Wyspach, Polak zdecydował się zmienić barwy klubowe i w sezonie 2000 zadebiutował w Częstochowie. Za transfer Jędrzejaka Iskra otrzymała trzysta tysięcy złotych i była to wówczas największa transakcja w historii ostrowskiego żużla.

Falowanie i spadanie

Szatan na torze... (Fot. Wojciech Tarchalski)
Pierwszy rok startów wśród najlepszych był najsłabszym sezonem w karierze Tomasza Jędrzejaka. Czterdzieści dziewięć punktów w szesnastu spotkaniach przyniosło mu bardzo niską średnią, ale działacze spod Jasnej Góry dali mu kolejną szansę. Żużlowiec ją wykorzystał. Wystąpił we wszystkich meczach, robiąc duże postępy. Jednak drużynowo rok 2001 nie był udany dla „Lwów” i po sezonie „Ogór” trafił do Wrocławia, gdzie zajął miejsce Sebastiana Ułamka, który nie zmieścił się w składzie z powodu obniżenia przez GKSŻ średniej drużyny (KSM). 

Trener Cieślak budował skład oparty na zawodnikach młodych, których wesprzeć mieli doświadczony Greg Hancock i Jacek Krzyżaniak. – Klub wzmocnił tylko Jędrzejak, ale z tych roszad jestem bardzo zadowolony. Zbudowaliśmy drużynę od podstaw i już nikt nie będzie mógł nam zarzucić, że kupując gwiazdy, chcemy kupić mistrzostwo Polski. Jędrzejak i spółka to żadne gwiazdy, tylko dobre, obiecujące talenty. Ten skład powalczy o najwyższe trofea – zapowiadał przed sezonem 2002 trener Marek Cieślak. I słowa dotrzymał, bo wrocławianie zajęli trzecie miejsce w lidze. Duża w tym była zasługa Jędrzejaka, który zdobył w osiemnastu meczach sto jedenaście punktów.

Później było już trochę gorzej i Jędrzejak postanowił odbudować się w Ostrowie. Skończyło się na dłuższym postoju w niższej klasie rozgrywkowej, bo w swoim macierzystym klubie obecny Indywidualny Mistrz Polski jeździł w latach 2004-2006.

Jeździć z najlepszymi

W tym roku wszystko chodziło jak w zegarku... (Fot. Wojciech Tarchalski)
Jednak przez trzy lata bezskutecznie próbował awansować z Iskrą Ostrów do ekstraligi. Po tym czasie postanowił na nowo zmierzyć się z najlepszymi w najwyższej klasie rozgrywkowej i wrócił do Wrocławia na trzy sezony. - Żużel daje mi adrenalinę i satysfakcję, o którą trudno w innej dyscyplinie sportu. Motocykle to moja pasja. Cieszę się, że mogę wykonywać pracę, którą lubię. Cały czas próbuję stawiać sobie nowe wyzwania i cele, aby osiągnąć jeszcze wyższy poziom sportowy. Marzą mi się występy o najwyższe cele, więc wiem, że, powinienem jeździć z najlepszymi.– tłumaczył wtedy swoją decyzję o powrocie do WTSu Tomasz Jędrzejak.

Powrót żużlowca do elity był dobrym posunięciem. W 2007 roku pomógł Atlasowi wywalczyć brązowy medal DMP. Rok później skończyło się na piątym miejscu w tabeli, a w 2009 WTS walczył o utrzymanie z Wybrzeżem Gdańsk. Tomasz Jędrzejak był najlepszym zawodnikiem pierwszego spotkania barażowego i w dużej mierze przyczynił się do utrzymania wrocławian w ekstralidze. Na szczęście dla Sparty obecny Indywidualny Mistrz Polski po roku spędzonym w Tarnowie (2010) wrócił do Wrocławia i nie opuścił po sezonie tonącego okrętu, gdy inni ewakuowali się do łajb ratunkowych rywali.
Jędrzejak na szczycie. Ponad liderem Sparty tylko niebo... (Fot. Wojciech Tarchalski)

A historia lubi się powtarzać. Na naszej drodze o utrzymanie ekstraligi znowu stanął Gdańsk. I gdyby nie sezon życia „Ogóra” rok 2012 skończyłby się dla Sparty spadkiem do I ligi. Wychowanek Iskry uratował Wrocław.
I to kolejny raz.



Tomek Jędrzejak jest prawdziwym liderem naszej drużyny. Po takim sezonie zainteresuje się nim zapewne każdy klub z ekstraligi. Czy Spartę będzie stać, aby go zatrzymać? Wszystko zależy od pieniędzy i podejścia działaczy WTSu do swojego pracownika. Z tym podejściem do pracowników bywa różnie (czytaj tutaj). Zrozumiem jeśli Jędrzejak zdecyduje się kolejny raz odejść, bo ma duże aspiracje i nie zadowala się tylko przeciętnością. Nie brakuje mu ambicji, a tylko tacy zawodnicy mogą coś osiągnąć.
A obiektywnie patrząc Sparta na dzień dzisiejszy niczego ponad przeciętność nie gwarantuje.
Pozostanie kapitanem Sparty Wrocław w sezonie 2013...? (Fot. Wojciech Tarchalski)

Bez względu na to, gdzie będzie jeździł za rok - za rozpalanie dogasającego wrocławskiego ognia i za całokształt - czapki z głów przed zdobywcą Czapki Kadyrowa.

(Na podstawie moich wywiadów i artykułów dla Słowa Sportowego z lat 2006-2007)
(Podziękowania dla Wojtka Tarchalskiego za zdjęcia do tekstu. Więcej jego zdjęć możecie zobaczyć na www.superstar.com.pl
Czytaj więcej