Po trzech latach przerwy Śląsk Wrocław powrócił na parkiety
ekstraklasy. Kibice z Dolnego Śląska czekali na to dokładnie 1096 dni.
Długo ta klubowa reanimacja/ reaktywacja trwała, ale najwierniejsi fani
się doczekali i przychodząc tłumnie na mecz z Zastalem Zielona Góra
udowodnili, że we Wrocławiu wciąż jest boom i zapotrzebowanie na
koszykówkę.Ale sprzedaż internetowa nie wskazywała na duże
zainteresowanie inauguracją PLK. Na trzy godziny przed meczem wciąż było
do kupienia ponad 700 wejściówek. Okazało się jednak, że większość
kibiców pojechała pod halę, żeby kupić bilety na miejscu. Nie dla
wszystkich starczyło, bo był taki tłum, jak na finałach play off za
najlepszych lat Śląska.
Jednak
fani przed spotkaniem byli świadkami organizacyjnej porażki. Do
dyspozycji kibiców były tylko dwie kasy. Do każdej stał sznur ludzi i w
każdej obsługiwała jedna kasjerka, która nie była w stanie zapanować nad
sytuacją i sprzedawać biletów za pięciu.
No i był stres i nerwy
jeszcze przed wejściem, a większość osób przybyła pod Orbitę na długo
przed pierwszym gwizdkiem, więc miała prawo oczekiwać, że wejdzie na
trybuny na czas.
Pod koniec pierwszej kwarty ludzie wciąż stali w
kolejce, a organizatorzy walczyli z zepsutą drukarką do biletów. A była
oczywiście jedna…
Sam mecz można podsumować krótko: poziom
sportowy wrocławian nie ten, co kiedyś, ale atmosfera, jak przed laty.
Śląsk straszył niską skutecznością. Przede wszystkim słabo wykonywał
rzuty wolne i to w sumie przesądziło o wyniku końcowym, czyli minimalnej
porażce gospodarzy. Mecz nie stał na wysokim poziomie, ale trzymał
publikę w napięciu dosłownie do ostatniej sekundy. Zgodnie z tradycją
ostatnią minutę rywalizacji kibice oglądali na stojąco. Doping pełnej
hali robił wrażenie, ale nie da się ukryć - kameralna Orbita nie może
się równać z Halą Stulecia. Nie ta pojemność i przez to nie do końca ten
klimat.
Czy działacze Śląska Wrocław mogą być spokojni o frekwencję w kolejnych meczach? Po tym co zobaczyli w środę wieczorem mogą raczej spać spokojnie, bo:
1. Kibiców na pewno nie odstraszą ceny biletów. Są niskie, czyli dopasowane do poziomu sportowego drużyny.
2.
Co prawda mecze często są wieczorem w środku tygodnia, ale nie są to
żadne nowości dla kibica. Jak komuś zależy, to przyjdzie.
3.
Podział wrocławskich kibiców na tych, którzy uznają i bojkotują
ekstraklasowy Śląsk teoretycznie powinien zaszkodzić frekwencji, ale
paradoksalnie może sprawić, że hala będzie zawsze pełna, ponieważ
zwolennicy ekipy z wyższej klasy rozgrywkowej mogą przeprowadzać totalną
mobilizację i walić na trybuny tłumami, żeby udowodnić przeciwnikom, że
Śląsk powrócił, ma się dobrze, ma kibiców i zamierza walczyć z
najlepszymi.
Jedyne
co może odstraszyć publikę, to poziom sportowy 17-krotnych mistrzów
Polski. Jeśli ekipa odbudowana przez Przemysława Koelnera będzie
dostawała regularne baty od rywali, to kredyt zaufania fanów może szybko
się wyczerpać, a ich cierpliwość skończyć.
Ale to przecież nie dotyczy prawdziwych kibiców, którzy nie mają wątpliwości, że kibicują
„prawdziwemu Śląskowi”.
Tomasz A®muła