Ruszył setny Tour de France

Zaczęło się. Ruszyła trzecia impreza świata, czyli Tour de France. Ustępuje ona tylko mistrzostwom świata w piłce nożnej i olimpiadzie letniej.
Tegoroczna edycja jest wyjątkowa, bo Wielka Pętla obchodzi setne urodziny. Z tej okazji organizatorzy postanowili zafundować kolarzom dodatkowe trudności.
Zawodnicy będą mieli do pokonania 28 wzniesień kategorii drugiej, pierwszej i najwyższej, co oznacza, że jest ich trzy razy więcej niż w 2012 roku. Po raz pierwszy w historii kolarze aż dwukrotnie podczas jednego etapu wspinać się będą pod Alpe d’Huez. Zastanawiam się co to ma na celu. Podnieść atrakcyjność wyścigu? Teoretycznie to większa gratka dla kibica siedzącego przed telewizorem. Tylko czy ktoś myśli o zawodnikach, którzy nie są maszynami? Mi się od razu przypomina cytat słynnego kolarza Marco Pantaniego.

Niech ten cytat posłuży za cały komentarz do trasy tego wyścigu.

Właśnie mija 20 lat od wyczynu Zenona Jaskuły, który wygrał etap TdF i zajął trzecie miejsce w generalce.
Trzymam Kciuki za Polaków na trasie tegorocznego Tour de France-Przemysława Niemca, Michała Kwiatkowskiego i Macieja Bodnara. Niech nawiążą do historii Jaskuły.
A sobie i wszystkim kibicom życzę, aby ten wyścig był bardziej spontaniczny, a nie wyreżyserowany, jak telenowela składająca się z 21 odcinków.
Niech w tym będzie mniej taktyki, więcej fantazji. Mniej technologii, więcej serca. 
Chodzi mi o to, żeby kolarze nie byli radiem sterowani.




Jeszcze kilka ciekawostek.

Organizatorzy przygotowali Tour de France w liczbach.

Tour de France 2013 liczy 3404 kilometry, zwycięzca wyścigu zainkasuje 450 tysięcy euro, 35 kolarzy powalczy o białą koszulkę najlepszego młodzieżowca.

Trasa:
  •  całkowita długość 3404 km
  • najdłuższy etap – 15 liczy 242,5 km
  • najkrótszy etap – 4 liczy 25 km (TTT)
  • 7 etapów płaskich, 5 pagórkowatych, 6 górskich (4 z metą na szczycie), 2 czasówki indywidualne, 1 zespołowa, dwa dni odpoczynku
  • 10 nowych miast etapowych
Kolarze:
  • 198 zawodników
  • 300 osób obsługi ekip
  • 22 zespoły
  • najstarszy kolarz w peletonie – Jens Voigt (Radioshack) – 42 lata
  • najmłodszy kolarz w peletonie – Danny Van Poppel (Vacansoleil) – 20 lat
  • najliczniej reprezentowana narodowość – Francja 42 kolarzy (Polaków jest trzech)
  • po jednym kolarzu będą miały państwa: Szwecja, Czechy, Uzbekistan, Litwa, Łotwa, Japonia, Estonia, Kostaryka, Brazylia, RPA
  • 35 zawodników powalczy o białą koszulkę najlepszego młodzieżowca (w tym Michał Kwiatkowski)
Nagrody:
  • 2 mln euro- pula nagród
  • 450 tysięcy euro dla końcowego triumfatora
  • 8 tysięcy euro za wygranie etapu
Pomoc medyczna:
  • 10 lekarzy
  • 1 anestezjolog
  • 6 karetek pogotowia
  • 2 samochody medyczne, jeden motocykl
  • 1 samochód z urządzeniem rentgenowskim
Bezpieczeństwo:
  • 47 policjantów na motocyklach
  • 13 oficerów policji pracujących na stałe przy wyścigu
  • 23 000 policjantów zabezpieczających wyścig
Media:
  • 2000 dziennikarzy, fotoreporterów
  • 350 gazet, agencji prasowych, portali internetowych
  • 85 telewizji, z czego 60 pokaże wyścig na żywo
  • 75 agencji fotograficznych
  • 50 stacji radiowych
Telewizja:
  • transmisja w 190 krajach
  • nowe stacje które pokażą wyścig na żywo ETV (Estonia), Sport5 (Izrael), KAZSport (Kazachstan)
  • 9 etapów będzie pokazanych w całości
  • 86 godzin materiału na żywo
  • ponad 5000 programów na całym świecie
  • 3,5 miliarda (!) widzów na całym świecie (2012)
Internet (2012):
  • 11,5 mln unikalnych użytkowników (w lipcu)
  • 133 mln odsłon (w lipcu)
  • 925 tysięcy fanów na Facebooku
  • 150 tysięcy na twitterze
  • 800 tysięcy pobranych aplikacji Tour de France
Kolumna reklamowa wyścigu:
  • 180 samochodów
  • 600 osób
  • 14,5 mln rozdanych prezentów
Widzowie na trasie (2012):
  • 12 milionów widzów
  • 68% mężczyzn, 32% kobiet
  • 53% poniżej 50 roku życia, z czego 12% było poniżej 25 roku życia
  • 80% to Francuzi, 20% pozostałe kraje
  • 38 różnych narodowości
Czytaj więcej
 

Kolarski alfabet amatora

Kolarskie Mistrzostwa Polski za nami. Działo się w Sobótce w ostatnim tygodniu sporo, ale dla mnie najważniejszy był start w wyścigu amatorów. Teoretycznie przyjechało nas tam ponad trzystu. Ale tak serio, to było nas kilkunastu. Reszta to półzawodowcy, którzy wpadli po zwycięstwo. Dzieli nas przepaść, czyli jakieś 30 minut na trasie. Nie ma jednak co płakać. Trzeba się uczyć kolarskiego abecadła i próbować bić w przyszłości własne rekordy. Dla frajdy i przyjemności, bo dla medali, sławy i pieniędzy jest już niestety za późno…


Poniżej kolarski alfabet Armuły, czyli podsumowanie wyścigu w Sobótce w wielkim skrócie.

A – jak AMATORZY. W niedzielę w Sobótce było ich może kilkunastu…

B – Jak BODNAR Maciej. Zwyciężył w pięknym stylu czasówkę w Sobótce. Czterdziestokilometrową trasę pokonał w 49 minut. To tyle ile ja potrzebowałem, aby przejechać rundę 22 km.

C – Jak CCC. Moja ulubiona pomarańczowa grupa kolarska. Oby sponsor nie wycofał się z tego sportu po tym co zrobił R jak RUTKIEWICZ…

D – Jak DOMINIK Bukowski. Kolega z firmy, który był jednym z nielicznych amatorów na starcie w Sobótce. Przegrał ten wyścig taktycznie, bo za wszelką cenę starał się utrzymać tempo zawodowców przebranych za amatorów. Od miesiąca nie rozmawiamy o niczym innym niż start w Sobótce. I chyba tak pozostanie przez kolejny miesiąc, bo wrażenia ze startu są nieziemskie. Szacun za ambicję i walkę z najlepszymi przez pierwszą rundę i walkę z samym sobą na rundzie drugiej. 

E – Jak EWENEMENT, czyli Jerzy Podgórski z Łodzi. Ten człowiek nie miał rywali w swojej kategorii wiekowej. Rocznik 1937. Jak pisze o nim Łódzki Portal Rowerowy: Niespokojny duch i niezrównany sportowiec w jednym. Życzę sobie takiej formy w jego wieku…
Jerzy Podgórski z kolegami po jednym z kolarskich  zwycięstw
F – Jak FlowerMan, czyli Michał Kwiatkowski. Zwycięzca wyścigu ze startu wspólnego. Nadzieja polskiego kolarstwa. Jego wyczyny w tym sezonie oglądam na żywo albo przed telewizorem na stojąco.
Kwiatkowski na mecie w Sobótce. (Fot. Dominik Bukowski)
G – Jak GAŹDZIK Tomasz. Kolega z firmy, który na wyścigu pokazał wielką klasę. Dwa dni przed wyścigiem kupił kolarzówkę, dzień przed wyścigiem przebiegł 30 kilometrów, a w niedzielę pierwszy raz siedział na rowerze szosowym i wystartował w zawodach. Czapki z głów! Człowiek maszyna, który był na finiszu 5 minut przed amatorami. A na tak krótkim dystansie to już mała przepaść. Nadaję mu tytuł TYTANA SZOS I ZWYCIĘZCY PÓŁMARATONU WROCŁAWSKIEGO KTÓREGO NIE BYŁO :)

H – Jak HENRYK Charucki. Przykleić się do koła byłego zwycięzcy Tour de Pologne na kilkanaście kilometrów, to dobra lekcja kolarstwa. Znalazł  w niedzielę swoje miejsce w Alei Gwiazd Kolarstwa w Sobótce. Zasłużenie. Gratulacje.
Charucki w Alei Kolarskich Gwiazd
I – Jak ILE jeszcze do mety? – najczęściej powtarzane przeze mnie w myślach pytanie w niedzielny poranek…

J – Jak JA tu jeszcze wrócę. Przyjazd na trening do Sobótki to w sumie 107 kilometrów spod domu. To musi stać się regularnym treningiem. Oby za rok Sobótka znów zaprosiła amatorów na trasę.

K – Jak KIBICE. Stworzyli amatorom wielką niespodziankę w kilku miasteczkach fanów. Przede wszystkim na Przełęczy Tąpadła. Przez chwilę poczuliśmy się jak zawodowcy :)

L – Jak LEKCJA od Ryszarda Szurkowskiego. Dojazd do Sobótki: 40 minut. Wpisowe na wyścig: 50 złotych. Lekcja techniki zjazdowej z Przełęczy Tąpadła od legendy polskiego kolarstwa: bezcenne…

M – Jak MARIUSZ Sieradz, kolega ze studenckiej ławy. Kolejny prawdziwy amator w wyścigu, który przegrał ze skurczem nogi, a i tak na rowerze górskim potrafił przyjechać w kontakcie z pozostałymi prawdziwymi amatorami. Pierwszy wyścig kolarski w życiu za nim. Już zapowiada start w przyszłorocznym Tour de Pologne Amatorów, a w lipcu czasówka w Wilkszynie, czyli Śniadanie Mistrzów. Przełkniemy je razem.
Armuła&Sieradz.


N – Jak NIC mnie nie powstrzyma przed kolejnymi zawodami kolarskimi. Moje pierwsze postanowienie na mecie.

O – Jak OBIETNICA. Za rok awans w generalce o 15 miejsc! O ile wyścig również się odbędzie.

P – Jak PRZEŁECZ Tąpadła. Tam mi motywacja padła…

R – jak RUTKIEWICZ Marek. Zawodnik CCC Polsat Polkowice przyłapany na dopingu przed samym startem w Sobótce. Nie pierwszy raz. Chyba czas zakończyć karierę. Świetny zjazdowiec, który pokazał wielokrotnie wielką odwagę i super technikę na trasach Tour de Pologne. Jednak zawodowo zjechał już na sam dół, więc temu panu dziękujemy…

S – jak SYLWESTER Szmyd. Najbardziej wkurzony kolarz w niedzielnym peletonie, który dowiedział się, że nie pojedzie w tegorocznym Tour de France. A koszulki pamiątkowe już przygotowane…

Sylwestra Szmyda puścili Hiszpanie przed TdF z torbami... (Fot. Dominik Bukowski)
T – Jak TOMASZ Armuła. Prawdziwy amator. 182. miejsce utwierdziło mnie w przekonaniu, że siła i motywacja, która drzemie w mojej głowie, to za mało, aby nawiązać walkę z najlepszymi. Do tego trzeba jeszcze schudnąć… :)
Pomarzyć zawsze można... :)


U – Jak UPADKI. Kilka ich na trasie było i pogotowie ratunkowe zbierało pechowców z szosy i przydrożnych rowów. Tylko pech? Może trochę brak wyobraźni i za dużo ułańskiej fantazji. Przed zjazdem z przełęczy zaczęło padać i warunki zmieniły się w ciągu kilku minut. A mimo to niektórzy lecieli szosą, jak przecinak. Nie zauważyłem, żeby na mecie czekały złote puchary. Ale oczami wyobraźni widziałem, jak składamy się wszyscy na glebę po czyimś upadku niczym domino. Nie warto.

W – Jak WŁOSZCZOWSKA Maja. Kiedy my się męczyliśmy wokół Sobótki, ona zdobywała brązowy medal Mistrzostw Europy! Czapki z głów!
Czytaj więcej
 

Wrocław poddaje się ostatni


W Toruniu cudu nie było, choć porażka z Aniołami 40:50 była pozytywnym zaskoczeniem dla kibiców Sparty. Dość niska przegrana dawała nadzieję na dobry wynik przeciwko kolejnym rywalom. Oczekiwania przed meczem z Gnieznem były więc spore, ale falstartu Startu u siebie nie było. Sparta uległa gładko 41:49. I w chwili gdy fachowcy uznali, że we Wrocławiu wszystko wraca do normy, czyli pozostanie on czerwoną latarnią rozgrywek, to wydarzył się cud na Olimpijskim. Wrocławianie niespodziewanie oskubali Jaskółki z Tarnowa z piór i z pewnych dwóch punktów wygrywając jednym punktem 45:44. To był żużel jaki chcielibyśmy oglądać we Wrocławiu częściej! - komentowali po meczu kibice żółto-czerwonych. Okazało się, że życzenia fanów Sparty miały się spełnić…

 
Tomasz Jędrzejak na Olimpijskim nie odpuszcza nikomu.

Ale zanim kibice mieli okazję znowu zasiąść na Olimpico musieli przełknąć gorycz porażki w Bydgoszczy. Miejscowi dorzucili węgla do pieca i Składywęgla.pl rozjechały Spartę, która w niczym nie przypominała tej z meczu z Unią Tarnów. To tylko potwierdza to co wiedzą wszyscy- Sparta może zaskoczyć rywali, ale tylko na własnych śmieciach, bo wiadomo, że Wrocław od zawsze poddaje się ostatni. Na wyjazdach nie ma co liczyć na zbyt wiele.
Później gościliśmy Motomyszy z Zielonej Góry. Podobno był to mecz podwyższonego ryzyka, bo nawet nie można było kupić piwa na koronie stadionu. Ja tego nie odczułem. To był co najwyżej mecz podwyższonego ciśnienia. I to do ostatniego biegu! Wszyscy byli przekonani, że gospodarze będą jedynie błagać o jak najniższy wymiar kary. A okazało się, że Spartę stać na wiele! Skończyło się remisem. Ale remisem zwycięskim dla podopiecznych Piotra Barona. Jednak wiary w utrzymanie Sparty w sezonie 2013 brak. I nie ma co się dziwić skoro regulamin wyrzuci na out trzy drużyny.
I to się niestety udziela wszystkim, bo  kibice po chwili euforii po meczu z Zieloną Górą mówili tak:

-Wygraliśmy!
-Nie! Zremisowaliśmy!
- Ale to tak jakbyśmy wygrali!
Chwila zastanowienia…
-Ty… Ale co nam to właściwie daje skoro i tak spadamy…?


Ja odpowiadam tak-jeśli zlecieć z ligi to z hukiem. Czyli, żeby było o walecznej postawie naszych żużlowców głośno. Jak spadać, to po serii wyrównanych spotkań u siebie, które będzie się pamiętać przez lata.


Dwa już za nami…
Czytaj więcej
 

Po GP w Bydgoszczy

Stadion Polonii nie należy do najlepszych na świecie, a sobotnie Grand Prix w Bydgoszczy nie było imprezą żużlową mojego życia, ale warto było przejechać 300 kilometrów z Wrocławia, żeby zobaczyć biegi z udziałem Tomasza Golloba i Taia Woffindena. Ale po kolei. 

Od pewnego czasu powtarzam, że Stadion Olimpijski we Wrocławiu to zabytek, na którym do biletów na żużel powinno się dorzucać dodatkowo kask ochronny, żeby nie dostać cegłą bezpośrednio w głowę. Twierdziłem, że słusznie zabrano nam GP i należy się ono miastom, gdzie obiekty żużlowe są w lepszym stanie. Jednak podróże kształcą i po wizycie w Bydgoszczy stwierdzam, że Wrocław nie ma się czego wstydzić. My powinniśmy na nowo starać się o organizację mistrzostw świata!!!  

W oczekiwaniu na pierwszy wyścig...
Stadion Polonii nie rzuca na kolana.  Zadaszona jest tylko niewielka trybuna, a kibice siedzą na drewnianych ławkach zamiast na plastikowych krzesełkach. W stolicy Dolnego Śląska mamy chociaż zadaszenie wszystkich sektorów, a i widoczność jest lepsza, ponieważ można usiąść wyżej niż na stadionie Polonii. Organizacja zawodów też pozostawiła wiele do życzenia. Przed stadionem brakowało miejsca na miasteczko kibica, a stoisk gastronomicznych było za mało. Spiker zawodów obudził się za pięć siódma i poinformował publiczność, że za chwilę zaczynamy ściganie. Żadnych atrakcji, zadbania o kibica. Bieda, nuda. Nic się nie dzieje…

Ale to nie było przecież najważniejsze. Bydgoszcz była jest i do końca kariery Tomasza Golloba na pewno będzie regularnie w kalendarzu Grand Prix. I ciężko się dziwić. Były mistrz świata mimo zmian barw klubowych zawsze będzie tam u siebie i zna ten tor, jak mało kto. Udowodnił to w sobotę. Co prawda nie wygrał, ale w GP od pierwszego miejsca na podium ważniejsze jest zdobywanie dużej ilości punktów i regularna jazda w finale. Gollob po słabszym starcie potrafił minąć trzech rywali jadąc standardowo szeroko i efektownie. Dla niego nie ma rzeczy niemożliwych. Nie na torze Polonii.
Stadion Polonii nie zachwyca.


6 strażaków musiało gasić sprzęt nagłaśniający.
Szkoda, że to było zwykłe zwarcie, a nie zasługa spikera…


Czapki z głów przed Taiem Woffindenem. Pisałem w przerwie zimowej, że Sparta Wrocław nie ma w swoich szeregach zawodnika z cyklu Grand Prix, a Tai otrzymał miejsce wśród najlepszych tylko ze względu na swój paszport. I taka jest prawda. To był gest w stronę Anglików i ratowanie brytyjskiego speedway’a. Prawdą jest jednak też to, że Tai najpierw w Nowej Zelandii i teraz w Polsce udowodnił, że z najlepszymi jeździ bez kompleksów i doskonale wykorzystuje szansę, którą otrzymał od organizatorów mistrzostw świata. Anglików w Bydgoszczy nie brakowało. Wyspiarze mieli powody do radości i mają swojego żużlowego bohatera narodowego. Wreszcie! Czekają na to od lat. Tai rozpalił nadzieje nie tylko w rodakach. Nadzieję mają także wrocławianie,  którzy marzą o tym, aby młody Anglik rozpali wrocławski ogień. Żyjemy nadziejami, że jego forma może pomóc uchronić Spartę przed spadkiem. To raczej nie do zrobienia, ale swoją postawą w GP i w niedzielnym meczu z Unią Tarnów Woffinden przekonał mnie do jednego - Sparta Wrocław ma w swoich szeregach prawdziwego zawodnika z cyklu Grand Prix. 

Woff! Woff! Woff! Odszczekuję pod ławką stadionu Olimpijskiego wszystko co złego mówiłem na temat Woffindena!

 Dla takich wyścigów warto chodzić na żużel!
Wyniki:
1. Emil Sajfutdinow (Rosja) - 15 (2,3,1,2,1,3,3) + 1. miejsce w finale
2. Matej Zagar (Słowenia) - 14 (3,1,2,1,3,2,2) + 2. miejsce w finale
3. Tomasz Gollob (Polska) - 16 (3,0,3,3,3,3,1) + 3. miejsce w finale
4. Tai Woffinden (Wielka Brytania) - 14 (2,2,3,3,2,2,0) + 4. miejsce w finale
(Sportowefakty.pl)
Czytaj więcej
 

Sobótka czeka

Pogoda nie sprzyja, aby zacząć kręcić na rowerze w terenie, ale trzeba sobie ustalić jakiś program startowy, żeby mieć motywację do treningów na trenażerze. Plan był ambitny. Najpierw Bike Maraton we Wrocławiu, czyli test górala po gruntownym serwisie i test samego siebie, bo po kilkuletniej przerwie nie wiem czy jeszcze potrafię jeździć na rowerze górskim. Za duże przyzwyczajenie do szosówki. Druga impreza to Wyścig Kolarski Amatorów Trasą Mistrzostw Polski w Sobótce. Logistycznie i finansowo impreza łatwiejsza od zeszłorocznego startu w TdP Amatorów w Bukowinie Tatrzańskiej, bo rozgrywana prawie pod domem. I na trasie powinno być lżej. Dwie rundy po 22 kilometry i suma przewyższeń na okrążeniu 320 metrów na kolana mnie raczej nie rzuci.
Przekrój trasy w Sobótce. (Fot. Mariusz Sieradz)

Szkoda tylko, że ze względu na pogodę organizatorzy Bike Maratonu zdecydowali się przenieść imprezę na 23.06, czyli na dzień wyścigu w Sobótce. W ten sposób trzeba dokonać wyboru: ściganie na góralu albo jazda na kolarzówce. Trudno. Najchętniej zapisałbym się na obie imprezy i na pewno takich jak ja jest więcej.
Ściganie dopiero za dwa miesiące, więc kolarski kulig w śniegu mi nie grozi. Co najwyżej jazda w deszczu, ale to już żaden problem. Może cytryna…? Smarowanie opon cytryną to stary, sprawdzony kolarski sposób na to, by się nie ślizgać. Ale to już by trzeba specjalistę Ondreja Sosenkę pytać. W końcu na cytrynowej oponie wygrał kiedyś Tour de Pologne w Karpaczu…
Szczegóły wyścigu na: http://kolarskiemp.sobotka.pl/?amatorzy,36
Czytaj więcej
 

Emocje do potęgi N


Wszystko miało się zacząć wczoraj. Taśma w górę, manetka gazu na maksa i jazda po ligowe punkty w lidze polskiej. Ale nic z tego. Żużlowa ekstraliga z powodu pogody ma falstart. Podobnie jak platforma N i Canal+, które właśnie łączą się w jedno. Tu też jest falstart, ale nie pogodowy, ale marketingowy. Niestety C+ wygrał przetarg na żużlową ekstraligę. Wiadomość dla wielu fanów czarnego sportu beznadziejna, ponieważ program TVP Sport umiał to relacjonować i co ważne-kanał ten był bardziej dostępny dla kibica i tańszy. Funduje go prawie każda kablówka, a platforma N dorzuca go w abonamencie choćby za 59 złotych. 

Ale to już przeszłość. Teraz nowy użytkownik C+, który ma ochotę obejrzeć ligowy żużel będzie musiał wydać 119 złotych. A co ze starymi klientami? Ktoś mi dopasuje ofertę do moich potrzeb w cenie, która mnie interesuje? Nikt nie dzwoni, nikt nie pisze. Nikt też telefonów na infolinii nie odbiera. Szkoda, że tak wyszło, bo przez ostatnie lata speedway wyszedł bardziej do ludzi. Nie był czymś z kosmosu dla wybranych. Był po prostu dostępny, trafiał do nowej rzeszy odbiorców i wychodził powoli z niszy.  Teraz z powodu wytworu o nazwie NC+ wracamy do punktu wyjścia. Zagorzały fan pójdzie oczywiście na stadion, a mecze wyjazdowe obejrzy na żywo w internecie na stronach, które udostępniają przekaz z cudzego telewizora. Ale już nie każdemu będzie się chciało tak kombinować. Mało kto przypadkowo włączy żużel w swoim TV. Czarny sport marketingowo czeka powrót do szarej przeszłości. Ludzie znowu zaczną się mnie złośliwie pytać co to jest ten speedway… I nie przekona ich, że to sport, w którym osiągnięcia mamy od lat o niebo większe od naszych piłkarzy.

Szkoda, że tak z tym żużlem wyszło i łapę na niego położył twór NC+, ale abonamentu dwa razy wyższego dla obejrzenia kilkunastu godzin żużla w sezonie płacić nie będę. To mi się nie kalkuluje. Nie ma też co rozpaczać. Odkładam pieniądze na drogie bilety Sparty i czekam na pozytywne emocje na Stadionie Olimpijskim. Jakieś pozytywne wyjście trzeba znaleźć skoro Nka swoją fuzją z C+ podniosła mi ciśnienie i wzbudziła we mnie negatywne emocje do potęgi N.

Czytaj więcej