Czapka Kadyrowa dla Jędrzejaka!

Tomasz Jędrzejak Indywidualnym Mistrzem Polski! Kapitan wrocławskiego zespołu nie należał raczej do faworytów finału IMP, ale po tym jak się zaprezentował na stadionie Falubazu chyba nikt nie ma wątpliwości, że zasłużył na ten tytuł! Ja takowych nie mam i nie przekonują mnie głosy niezadowolonych, że poziom finału był niski, ponieważ wystartowało sporo niedoświadczonej młodzieży , a dodatkowo brakowało Golloba, Kołodzieja oraz Hampela. To nie ma znaczenia. Wynik poszedł w świat, a Jędrzejak przeszedł do historii.
Mam ogromny szacunek do „Ogóra” , bo nie opuścił Sparty Wrocław, jak wszystko zaczęło się walić. Na torze dokonuje cudów i zostawia na nim serce. W pojedynkę potrafi przechylić szalę zwycięstwa na korzyść Sparty. Trzyma formę i regularnie pokazuje na Olimpijskim plecy rywalom, aż odechciewa im się wyjeżdżać do kolejnego biegu. 
Czapki z głów przed Tomkiem Jędrzejakiem , a na jego głowę Czapkę Kadyrowa!


Dopóki „Ogór” jeździ w Sparcie jest płomyk nadziei, że na Stadionie Olimpijskim nie zgaśnie wrocławski ogień…
Tomasz Jędrzejak. Związany ze Spartą Wrocław z przerwami 7 lat (2002-2003; 2007-2009; 2011-2012) Fot. T. Armuła
Czytaj więcej
 

Zwycięski remis Sparty…?

Niedzielny mecz Sparty z Unią Leszno miał dać odpowiedź na pytanie, czy ekipa wrocławska zasługuje, aby do końca sezonu okupować zaszczytne ósme miejsce w ligowej tabeli. Wrocławianie zrobili krok w tym kierunku, ale na tyle mały, że – zdaniem pesymistów - spokojne utrzymanie wśród najlepszych bez potrzeby rozgrywania barażu wciąż nie jest pewne. A ja uważam, że ci, co widzą czarny sport na Dolnym Śląsku tylko w czarnych barwach nie muszą się martwić o los WTSu i mogą już spać spokojnie. To znaczy spokojnie to się nie da, bo ogólnie sytuacja finansowa i sportowa Sparty od lat jest słaba, ale to temat rzeka. Skupmy się wyłącznie na dokończeniu tego sezonu.

W niedzielę padł remis po 45. Remis zwycięski dla gospodarzy, ale apetyty rosły w miarę jedzenia, czyli z każdym biegiem. Sparta prowadziła już nawet sześcioma punktami, ale końcówka zdecydowanie należała do „Byków”. Przed meczem brałbym remis w ciemno. Unia Leszno nawet bez kontuzjowanego Jarka Hampela to drużyna, która powinna wejść do play off. Szaleje tam przecież młodzież – cudowna broń byczej ekipy. Młodzieżowcy Piotr Pawlicki i Tobiasz Musielak zrobili w sumie 16 punktów. A Malitowski i Dolny z Wrocławia w sumie jeden. To wystarczy za cały komentarz. Ale dzięki słabej postawie seniorów Pavlica i Batchelora wrocławianie byli w stanie nawiązać walkę. I aż chciało się to oglądać. Sporo mijanek i walka o końcowe zwycięstwo do ostatniego biegu. Tak było wcześniej z Polonią Bydgoszcz i teraz z Unią. Rewelacyjna promocja żużla we Wrocławiu, której tak bardzo brakuje. 

Nawet kibiców było więcej niż dotychczas. Ale ciężko mówić o tendencji wzrostowej. To był mecz „podwyższonego ryzyka” z Lesznem. Taka chora nienawiść wśród kibiców i podgrzewanie atmosfery przez policję, która zaparkowała przed stadionem czołg ZOMO z czasów Stanu Wojennego. Bo jak inaczej nazwać ten wehikuł? Ta policyjna armatka wodna przydałaby się bardziej do lania toru, bo sucho było, a nie kibiców. 
Z czym do ludzi...? (Fot. T.Armuła)

Ogólnie na trybunach spokój, ale zawsze znajdzie się kilku debili, którzy wykażą się „odwagą” i wyzwą przyjezdnych. Tym razem widziałem, jak padło na matkę z dzieckiem. Trzeba mieć jaja, żeby obrzucić słownym błotem kobietę.  Wieś tańczy, wieś śpiewa i pała nienawiścią. Niczym nie różnimy się od innych kibiców i nie rozumiem po co się powtarza, że jesteśmy najlepsi w Polsce. Ja wiem, że to wyjątki i nie wszyscy tacy jesteśmy. Ale co zapamiętają z Wrocławia przyjezdni, których spotka coś niemiłego?  Na pewno nie tereny zielone na Sępolnie i nie zabytkową ruderę zwaną szumnie Stadionem Olimpijskim. Będą pamiętać, żeby u siebie odpowiednio „przywitać” wrocławskich gości. Eskalacja nienawiści trwa i ma się dobrze.

Przechodzimy do części sportowej. Ustalmy w końcu raz na zawsze, że jeszcze w tym roku nie zgaśnie wrocławski ogień. 

Sparta nie zdobędzie już w tym roku punktów. 19 sierpnia jedziemy do Gorzowa, gdzie nie będziemy mieli zbyt wiele do powiedzenia. Przegraliśmy z nimi u siebie i poniesiemy porażkę na wyjeździe. W ostatnim meczu witamy u siebie Maćka „Magica” Janowskiego i ekipę tarnowskich „Jaskółek”. W Tarnowie przegraliśmy… 61:29. Hancock, Vaculik, Janowski. To się nie może udać. W tabeli dzieli nas przepaść. Kończymy ten sezon z 12 punktami, ale też na bezpiecznym ósmym miejscu bo…


1. Włókniarz przegra zaległe spotkanie w Gorzowie 
2. Częstochowa nie ma szans w przedostatniej kolejce w Bydgoszczy, gdzie przegra 40:50 i nie zdobędzie punktu bonusowego   
3. Co prawda „Lwy” wygrają u siebie z Unią Leszno 47:43, ale bonus pojedzie do Leszna
4. Wybrzeże Gdańsk polegnie u siebie z Unibaxem Toruń 
 5. Lotos nie sprosta Marmie w Rzeszowie

      I dolna część tabeli powinna wyglądać po rundzie zasadniczej tak:

      8. Sparta            12pkt
      9. Włókniarz    11 pkt
      10. Wybrzeże     8pkt

      Wrocław obroni Ekstraligę, ale działacze powinni szybko zadać sobie pytanie co robimy z tym dalej. Skład się w ostatnich latach rozleciał i wiem, że przy budowie nowego zespołu potrzeba czasu, wytrwałości. Co prawda ekipa Sparty udowodniła kilkakrotnie w tym roku, że jeździ walecznie, ambitnie i umie się postawić lepszym od siebie, lecz to nie jest team, który w sezonie 2013 gwarantuje sukces.

       Mamy budżet na Spartę marzeń? Jest wizja na przyszłość? Są chęci do działania…?
      Pytam, bo obserwuję od lat, co się dzieje i zaczynam tracić cierpliwość. Z drugiej strony staram się usprawiedliwiać klub, bo to tylko sport i nie zawsze wszystko idzie po myśli działaczy. 

      No i wciąż sam siebie przekonuję, że we Wrocławiu potrzeba młotka wytrwałości, by w końcu wbić gwóźdź sukcesu…
      Czytaj więcej
       

      O idei olimpizmu Coubertina

      Igrzyska w Londynie prawie na półmetku. Polacy z dwoma medalami na koncie. Liczymy na więcej, ale wiele szans na podium już nam uciekło.
      Przeglądam właśnie w przerwie między kolejnymi dyscyplinami swoją biblioteczkę sportową i natknąłem się na notatki z pracy magisterskiej. Trochę tu o byłym redaktorze Przeglądu Sportowego, sporo o twórcy idei nowożytnych igrzysk olimpijskich, a jeszcze więcej o idei olimpizmu i sporcie w poezji. Fajnie sobie przypomnieć z czego mnie maglował dziennikarz sportowy Andrzej Ostrowski podczas obrony pracy magisterskiej.

      Zresztą zobaczcie sami…

      Rola literatury pięknej w budowaniu idei olimpizmu – literackie urzeczenie sportem

      Nie jesteście zwykłymi sprawozdawcami, których przeznaczeniem jest powiadamianie o spotkaniach i meczach, informowanie o punktach i ogłaszanie zwycięzców. Waszym zadaniem jest przekształcenie tych sprawozdań w swojego rodzaju gatunek literacki poprzez nadawanie mu błyskotliwych barw, przez malowniczą żywość narracji.

                                                     Papież Pius XII do dziennikarzy sportowych, 1951 r.

      Sport w poezji

      Literatura sportowa zaczęła się rozwijać na początku XX wieku. Wcześniej literatura wdzierała się do kultury fizycznej, jednak nie były to próby do końca udane. Spektakle sportowe były wówczas miejscem do zbiorowego przeżywania emocji. Poeta i były redaktor naczelny Przeglądu Sportowego Kazimierz Wierzyński mówił: „Sport jest tą formą zbiorowego przeżywania, która wywołując gromadne uniesienie zachwytu, podziwu, aprobaty, przerzuca mosty porozumienia między narodami, niweluje różnice, staje się manifestacją powszechnego braterstwa i ogólnoludzkiej solidarności.”[1] Już w latach 90-tych XIX wieku rosła fascynacja starożytnym ruchem olimpijskim. Wynikała między innymi z wykopalisk archeologicznych, które były prowadzone na ziemiach dawnej Olimpii. Inicjatorem idei olimpijskich był baron Pierre de Cobertin, a miejscem pierwszych nowożytnych igrzysk w roku 1896, ich starożytna ojczyzna – Grecja (sportowcy rywalizowali w Atenach). Zmagania najlepszych na świecie sportowców były  inspiracją dla sztuki, w tym także w poezji na całym świecie.

      Oda do sportu – sport i sztuka

      Dziś cały świat rozczarowany niepowodzeniami, do których doprowadził skrajny intelektualizm XIX wieku, zajmuje się intensywnie sportem szukając w nim sposobu i drogi swego odrodzenia, cóż więc dziwnego, że nie tylko sztuki plastyczne, ale i poezja zaczyna odwiedzać boiska sportowe i wraca z nich tęższa, jędrniejsza i radośniejsza (...). Nasza literatura dość długo trzymała się biblioteki, kawiarni i lokalów redakcyjnych. Aż wyszła pewnego razu na boisko i odkryła nowy dla siebie świat[2].

      Pierre de Coubertin
      Podobny tok myślenia wyrażał także baron Pierre de Coubertin, twórca idei nowożytnych igrzysk olimpijskich. To z jego inicjatywy w 1906 roku w Paryżu odbyła się konferencja konsultacyjna z udziałem przedstawicieli świata sportu, a także literatury i sztuki. Zamysłem Coubertina było połączenie w igrzyskach dwóch, idących jak dotąd oddzielnie wartości: mięśni i ducha. Dotychczas sport postrzegano bowiem tylko i wyłącznie jako rozwój tężyzny fizycznej. Coubertin pytał:” Dlaczego by nie miały towarzyszyć manifestacjom sportowym wystawy sztuki sportowej?”[3]  

      W ten sposób sport miał jego zdaniem nawiązać do czasów starożytnych, gdy na stadionie swoimi umiejętnościami popisywali się nie tylko sportowcy, ale też poeci. Postanowienie paryskiej konferencji mówiło, że podczas igrzysk będą rozgrywane konkursy ośmiu sztuk, w tym literatury. Znalazło to swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości po raz pierwszy podczas olimpiady w Sztokholmie w roku 1912. Właśnie wtedy „Oda do sportu” Coubertina została nagrodzona złotym medalem olimpijskim w konkursie sztuki podczas 5. Igrzysk  Olimpijskich. Jest wyjątkowym dziełem literacko – publicystycznym. Autor dążył w niej do odrodzenia antycznego kultu ciała, na którym oparł podstawy własnej pedagogiki sportowej oraz filozofię i praktykę neoolimpizmu. Coubertin czerpał z tradycji starożytnej Grecji te wzory, które były mu akurat potrzebne do tworzenia własnego wizerunku igrzysk olimpijskich. Postanowił on zbliżyć do siebie dwie dziedziny: sport i sztukę. 23 maja 1906 roku odbyła się w Paryżu konferencja na temat: „Sztuka, nauka i sport”. Jednak nie odniosła żadnego sukcesu i zainteresowania artystów i pisarzy. Stało się jasne, że różnice dzielące sport i sztukę będą bardzo trudne do przezwyciężenia.
      Stadion Olimpijski we Wrocławiu i dewiza igrzysk olimpijskich przyjęta przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski w roku 1913.Citius-Altius-Fortius (szybciej, wyżej, silniej)

      Coubertin jako twórca i reżyser igrzysk olimpijskich wybiegał myślami daleko w przyszłość, lecz jako artysta tkwił w XIX wieku. Nadaje on „Odzie do sportu” konwencję znaną w starożytności, a doskonałą kompozycję wspiera poważną treścią. Te zalety wpłynęły z pewnością na komisję Olimpijskiego Konkursu Sztuki w 1912 roku, która przyznała autorowi „Ody” złoty medal olimpijski. Utwór został podpisany dwoma nazwiskami: G. Hohrod i M. Eschbach. Miało to symbolizować przyjaźń między dwoma narodami – Francją i Niemcami, które dzieliły ostre różnice polityczne. Pseudonim wykazał, że idea olimpijska może zbliżyć dwa kraje i ich narody. O nagrodzie zaważył humanistyczny wydźwięk „Ody”, a także zawarte w niej posłannictwo sportu. Dzieło Coubertina nie odznaczało się obrazowością języka, ale urzekało logiką wykładu i harmonią rozwijanych idei.

      Oda jest zbudowana na klasycznym schemacie:

      • strofa
      • antystrofa
      • epoda

      Obejmuje ona trzy części. Pierwsza składa się z trzech zwrotek, w których autor ukazuje odwieczne źródła sportu: zabawę, piękno i sprawiedliwość. Znacznie później te idee podejmie i rozwinie Johan Huizniga w Homo ludens.

      O Sporcie, rozrywko bogów, esencjo życia objawiona nagle pośród karczowiska daremnych trudów dnia dzisiejszego, promienny wysłanniku odległych czasów ludzkiego uśmiechu. Pojawiłeś się i na wierzchołkach gór rozbłysła jutrzenka, a promienie światła przenikać poczęły mroki puszczy.
      ***
      O Sporcie, ty jesteś Piękno! Tyś architektem tej budowli ludzkiego ciała, które oddane niskim żądzom warte jest pogardy, a rzeźbione szlachetnym wysiłkiem staje się czarą wzniosłości. Żadne piękno nie może istnieć bez proporcji i równowagi, a tyś jest mistrzem niezrównanym obydwu, gdyż ty stwarzasz harmonię, ty nadajesz rytm ruchom, ty siłę zdobisz wdziękiem, a gibkość nasycasz mocą.
      ***
      O Sporcie, tyś jest Sprawiedliwością! Słuszna miara zasług, której daremnie poszukują ludzie w ustanowionych prawach rodzi się sama z siebie w twym kręgu. Nikt nie wzięci wyżej nad poprzeczkę, nie pobiegnie dłużej o chwilę niż naprawdę zdoła: tylko moc ciała i ducha wyznaczyć może granice zwycięstwa.[4]

      Coubertein widzi piękno tak, jak Arystoteles – w harmonii i symetrii. Odnosi je do ludzkiego ciała. W kręgu jego zainteresowań jest również sprawiedliwość, która w rywalizacji sportowej nabiera cech sprawności moralnej. Sprawność fizyczna służy tutaj ochronie moralnej człowieka, a granice jego rozwoju wyznacza „moc ciała i ducha”.
      Druga część „Ody do sportu” składa się z kolejnych trzech zwrotek o śmiałości, honorze i radości. Coubertin w nich pisze:

      O Sporcie, ty jesteś Śmiałość! Sens cały trudu mięśni streszcza się w jednym słowie: ośmielić się. Po cóż są mięśnie, do czego służyć może poczucie własnej zręczności i siły, ćwiczenie zręczności i siły, jak nie do wypróbowania siebie? Lecz śmiałość, którą wzbudzasz nie ma nic wspólnego z zuchwalstwem awanturnika, który stawia wszystko na jedną kartę Jest to śmiałość ostrożna i z rozmysłem.
      ***
      O Sporcie, tyś jest honorem! Twoje tytuły wcale nie są warte, gdy nie są zdobyte drogą uczciwą i w duchu pełnej bezinteresowności. Kto doń dochodzi wprzód wywiódłszy w pole swych towarzyszy sam ponosi szkodę: przylgnie do niego miano niegodnego, gdy się postępek potajemny wyda.
      ***
      O Sporcie, tyś jest Radością! Na zew twój ciało rozkwita weselem, oczy się śmieją i krew szybciej krąży. Myśli się stają czystsze i jaśniejsze. Pierzchają troski udręczonych smutkiem, a pełni życia kosztują szczęśliwi.[5]

      Poeta uważa, że cały trud mięśni streszcza się w jednym słowie: ośmielić się. Tymczasem rzeczywistość sportowa w tamtym okresie była zupełnie inna, ponieważ sport często kojarzony był z hazardem. W takiej praktyce odwoływanie się do honoru i bezinteresownego wysiłku, wydawało się dziwne i niezrozumiałe. O kimś takim w starożytności Gorgiasz mówił, że jest stworzony do „wytwarzania iluzji”.
      Istotą igrzysk nie jest zwyciężyć, ale wziąć udział. Nie musisz wygrać, bylebyś walczył dobrze -  Coubertein

      O kolejnej strofie „Ody” Krzysztof Zuchora pisał: „Jeśli cały utwór utrzymany jest w nastroju apolińskim: klasycznej formy i poważnej treści, to ten fragment przenika nastrój dionizyjski, emocje musują jak młode wino, a poeta traci kontrolę nad formą. Właśnie ta strofa dostarcza krytykom dowodów na to, że poezja Coubertina jest niskiego lotu, a olimpijski medal za ten utwór potwierdza jedynie, że kryteria używane do oceny poezji są bardzo nieostre.”[6]

      Jednak znawcy dzieł tego autora potrafią dostrzec w jego poezji pozytywne wartości, powołując się przy tym na trzecią część utworu, na którą składają się zwrotki numer siedem, osiem i dziewięć. Są one poświęcone dziedzictwu, postępowi i współczesnej odmianie antycznej ekecheirii:

      O Sporcie! Tyś jest Płodnością! Ty wiedziesz krótką i szlachetną drogą do poprawienia gatunku ludzkiego, niszcząc zalążki czyhających chorób, prostując wszelkie ułomności ciała. Ty także rodzisz w człowieku pragnienie wydania na świat synów szybkich, mocnych, godnych następców jego na arenie, gotowych sięgać po laury ojcowskie.
      ***
      O Sporcie, tyś jest Postęp! By moc ci służyć, człowiek musi stale rozwijać ciało i rozwijać ducha. Musi przestrzegać najwyższej higieny: wyrzec się wszelkich zbytecznych nadużyć. To ty mu wpajasz te mądre zasady, które wzbraniając mu naruszać zdrowie, wysiłek jego uczynią skutecznym.[7]
      Twórca nadaje kształt artystyczny myślom wysokiego lotu, ujętym w formę poetyckiej paraboli łączącej przeszłość i przyszłość, ale także dzieje człowieka jako istoty biologicznej oraz jako twórcy historii i kultury. Postęp nie jest możliwy bez ciągłego „rozwoju ciała i rozwoju ducha”, a warunkiem koniecznym „skutecznej” obecności człowieka w kulturze jest taki sposób bycia, w którym zachowane są „mądre zasady” prowadzące do zdrowia. Utwór kończy inwokacja do pokoju jako formy nowożytnego kultu:

      O Sporcie! Ty jesteś Pokój! Ty ustanawiasz przyjacielskie związki między ludami, zbliżając je sobie we wspólnym kulcie siły ujarzmionej, rzeczniczki ładu, zwyciężczyni siebie. Tobie zawdzięcza wszystka młodzież świata poznanie siebie i poszanowanie wzajemne bogactw kultury swych krajów, l tak najwyższe wartości narodów stają się źródłem szlachetnej walki i pokojowego współzawodnictwa.[8]

      Krzysztof Zuchora o dziele Coubertina pisał:” Poetycki kunszt, jaki zademonstrował twórca nowożytnego olimpizmu w swej Odzie do sportu polega na naturalnym wykorzystaniu tradycyjnej formy epinikionu do przekazania poważnych treści współczesnych. Coubertin wzorując się na Odach zwycięskich Pindara wprowadza zamiast greckiej mitologii nowożytną interpretację źródeł kultury, portret olimpionika, a dzieje jego rodu zastępuje portretem zbiorowym sportu jako zjawiska wspólnotowego. Pochwała najbliższej ojczyzny lub miasta, skąd pochodził zwycięzca igrzysk, zmieniły się pod jego piórem w obraz świata jako wspólne wioski olimpijskiej.”[9]

      Coubertin wierzył, że sport może być pięknym sposobem życia, który będzie wyrażał się w pięknych formach: plebejskich, dworskich, religijnych oraz świeckich. W swoim największym dziele pisał:” Sport powinien być traktowany jako źródło sztuki i jako czynnik pobudzający do rzeczy pięknych. Produkuje on piękno, ponieważ ożywia atletę, który jest żywą rzeźbą. Jest okazją dla piękna przez poświęcone mu budowle, widowiska i święta.”[10]

      Coubertin chciał połączyć sport i sztukę i wykorzystał do tego okres historii i kultury starożytnej Grecji, w którym związki te były najmocniejsze. Zdawał sobie jednak sprawę, że tamtego obrazu życia nie można przywrócić w jego dawnym kształcie z powodu innych potrzeb cywilizacyjnych i odmiennego kanonu kulturowego.

      Idea konkursów sztuki, które były włączone do oficjalnego programu igrzysk olimpijskich przeżyła zaledwie dziesięć olimpiad i upadła wkrótce po śmierci Coubertina. W oficjalnych zapisach widnieją zwycięzcy ośmiu konkursów z dwudziestu trzech krajów. Wśród nich znajduje się Polska, która zdobyła łącznie trzy złote, dwa srebrne i trzy brązowe medale. Pierwsze trofeum wywalczył Kazimierz Wierzyński.[11]


      [1] A. Hutnikiewicz, I i II młodość Wierzyńskiego, Toruń 1976, s. 190.
      [2] F. Janczyk, Podszepty prometejskie, Kraków 1932, s. 2
      [3] W. Lipoński, Sport, literatura, sztuka, Warszawa 1973,  s. 290.
      [4] P.de Coubertin, Oda do sportu, WWW.olimpijski.pl
      [5] P.de Coubertin, Oda do sportu, WWW.olimpijski.pl
      [6] Z. Krawczyk, Kultura fizyczna i sport – Encyklopedia kultury polskiej XX wieku, Warszawa 1997, s. 282.
      [7] P.de Coubertin, Oda do sportu, WWW.olimpijski.pl
      [8] P.de Coubertin, Oda do sportu, WWW.olimpijski.pl
      [9] Z. Krawczyk, Kultura fizyczna i sport – Encyklopedia kultury polskiej XX wieku, Warszawa 1997, s. 283.
      [10] P. de Coubertin, Pedagogika sportowa
      [11] Na podstawie: W. Lipoński, Humanistyczna encyklopedia sportu, Warszawa 1983r, s. 65.
      Czytaj więcej
       

      Przeklęty artykuł 718!

      Sparta nie zwalnia tempa! Tydzień temu WTS pokonał u siebie Włókniarza z Częstochowy, a wczoraj wrocławianie poradzili sobie z Polonią Bydgoszcz. Gospodarze zawiesili poprzeczkę rywalom wysoko, ale ostatecznie wygrali nisko 46:44. Kto nie był i nie widział na żywo niech żałuje. 


      Wszystko wyjaśniło się dopiero w ostatnim biegu. I właściwie do samej kreski nikt nie mógł być pewny, jak to się zakończy. A to dlatego, iż tor na Olimpijskim sprzyjał walce i kibice byli świadkami wielu mijanek. Nikt nie odpuszczał do samej kreski. Najpierw junior Patryk Dolny odważnie wydarł jeden punkt na mecie Woźniakowi i dzięki temu Sparta wygrała 4:2 (39:33), a w powtórce 14 wyścigu osamotniony Tomasz Jędrzejak bronił się cztery okrążenia przed Buczkowskim, ale przegrał z nim na samej kredzie! (http://sport.tvp.pl/zuzel/enea-ekstraliga/wideo/kapitalna-walka-jedrzejaka-z-buczkowskim/8071981)

      Od razu przypomina się akcja z Grand Prix między Gollobem i Nilsenem…

      Oby więcej takich spotkań, to może frekwencja nieco podskoczy i ludzie uznają, że warto wyjść w niedzielę z domu. 
      Wspomniany bieg czternasty okazał się bardzo pechowy dla Sebastiana Ułamka. Zawodnik Sparty wyszedł równo spod taśmy z rywalami i na wejściu w łuk zabrakło dla wszystkich miejsca. Nikt nie chciał odpuścić i porządnie się pod bandą zakotłowało. Ale to był pierwszy łuk, więc sędzia nikogo nie wykluczył i chciał powtórzyć bieg w czteroosobowym składzie. Co prawda Curyło i Buczkowski pozbierali się z toru sami i mogli jechać ponownie, lecz Ułamek niestety musiał skorzystać z podwózki karetki. 
      I tu się zaczął kolejny problem. Poturbowany żużlowiec Sparty nie mógł wyjechać do powtórki wyścigu i kibice byli pewni, że zobaczą w jego miejsce rezerwowego juniora. Ale nikt nie miał prawa pojechać za Ułamka! Dlaczego? Bo taki jest regulamin. 
      Artykuł 718, punkt 7:  
                                                   
      W biegu powtórzonym, zawodnika można zastąpić tylko wówczas, gdy zawodnik nie jest wykluczony lecz jest niezdolny do startu w biegu powtórzonym z powodu kontuzji, do której przyczynił się zawodnik wykluczony z biegu.
      Problem w tym, że sędzia nikogo nie wykluczył. Czyli kontuzja Ułamka przestaje mieć znaczenie. Ja tu widzę sytuację bez wyjścia. Taki artykuł 718 trochę jak Paragraf 22 z powieści Josepha Hellera. No i we wspomnianej powtórce „Ogór” nie sprostał Buczkowskiemu, zrobiło się 4:2 dla Polonii i przewaga gospodarzy stopniała do dwóch punktów (43:41). Zaczęła się nerwówka. A zwarty i gotowy rezerwowy czekał na swoją szansę z zaledwie trzema startami na koncie tego dnia.
      Ale z przepisami nie wygrasz. Każdy żużlowiec z polskiej ligi od dawna przecież wie, że jego największym rywalem nie jest drugi facet na torze, ale REGULAMIN DRUŻYNOWYCH MISTRZOSTW POLSKI…
      Czytaj więcej
       

      Po TdPA w Karpaczu

      Na kilka godzin przed rozpoczęciem 69. Tour de Pologne UCI World Tour, na trasie Jelenia Góra - Karpacz - Jelenia Góra odbył się Tour de Pologne Amatorów. Na starcie stanęło około 500 kolarzy, a najlepszymi okazali się Magdalena Hałajczak i Piotr Sułek. 

      Punktualnie o 9:00 wyruszył potężny peleton miłośników kolarstwa, którzy chcieli się zmierzyć z podjazdem Orlinek, poczuć smak emocji związany z największym wyścigiem w Polsce i jednym z największych na świecie Tour de Pologne.
      Trasa pierwszego z dwóch tegorocznych wyścigów Tour de Pologne Amatorów liczyła niespełna 40 kilometrów. Najszybszy zawodnik - Piotr Sułek pokonał ją w czasie 1 godziny 1 minuty i 16 sekund. Najlepszą kobietą okazała się Magdalena Hałajczak, która potrzebowała 1 godziny 8 minut i 28 sekund, aby pokonać wymagającą trasę.
      - Nie trenowałem na tej trasie, ale byłem w Karpaczu i przejechałem się po niej. Nie lubię płaskiego i wykorzystałem podjazd. Pod cały Orlinek goniłem Radka, który wystartował z wcześniejszego sektora, ale udało się wygrać. Postaram się również wystartować w Bukowinie Tatrzańskiej - powiedział triumfator Piotr Sułek.
      W wyścigu wystartowało wielu byłych świetnych sportowców, polityków i celebrytów. Wszyscy podkreślali jak wspaniała jest to inicjatywa i jak wiele pozytywnych emocji jej towarzyszy, a przy tym wspiera szczytny cel, Fundację Akogo?
      Dzisiejszy wyścig niewiele miał wspólnego z amatorstwem. Dominowały rowery z karbonu i łydki ze stali. Półzawodowcy wbili mnie w asfalt i pokazali mi moje miejsce w szeregu. Ale 304. miejsce na prawie 500 osób to żaden wstyd. W niedzielę drugie starcie.
      - Wystartowałam dziś trochę treningowo, ale było super. Startuję też w Skandia Maraton Lang Team, a ostatnio wystartowałam w półmaratonie Ironman. W Bukowinie również wystartuję i tam dam z siebie wszystko - powiedziała Iwona Guzowska.
      W wyścigu wziął udział również Marszałek Województwa Dolnośląskiego Rafał Jurkowlaniec, który dodał: - Było świetnie. Trochę gorąco, ale fantastyczna trasa.
      Nie zabrakło także Prezesa Polskiego Związku Kolarskiego Wacława Skarula, który startował z numerem 1, a na mecie powiedział: - Jechałem ze Staszkiem Szozdą, wspaniała atmosfer i cudowna inicjatywa. Każdy go wystartował i przejechał trasę może być z siebie dumny.
      Wielkie emocje za nami. Jeżeli przegapiłeś pierwszy start Tour de Pologne Amatorów, to nie zapomnij, że spotykamy się także w Bukowinie Tatrzańskiej. Już w najbliższą niedzielę ruszamy spod Bukovina Terma Hotel Spa. Zapraszamy!

      (www.tourdepologneamatorow.pl)
      Czytaj więcej
       

      Zaczynamy!

      Nadszedł dzień, w którym odbieram zawodowcom koszulkę lidera. Od jutra jestem Królem Orlinka i numerem jeden całego Tour de Pologne:)

      (Z Ondrejem Sosenką-idolem sprzed lat- podczas kryterium ulicznego w Pradze)

      Ondřej Sosenka (ur. 9 grudnia 1975 r. w Pradze) - czeski kolarz zawodowy od 2000 r. W latach 2001 i 2004 wygrał wyścig Tour de Pologne.

      19 lipca 2005 r. pobił w Moskwie rekord świata w jeździe godzinnej, uzyskując na torze Kryłatskoje 49,700 km. Poprzedni należał do Brytyjczyka Chrisa Boardmana i wynosił 49,441 km.

      A jutro na trasie wspieramy fundację Ewy Błaszczyk http://www.akogo.pl/

      Czytaj więcej
       

      Poczuć atmosferę Tour de France...:)

      Choć przez chwilę poczuć się we wtorek, jak bohater Tour de France...:) Odliczanie do wyścigu dobiega końca! 
      10 lipca startuje 69. Tour de Pologne UCI World Tour. Zanim kolarze zawodowi wyruszą na trasę, wszyscy amatorzy będą mieli okazję do pokonania m.in. Orlinka w wyścigu Tour de Pologne Amatorów. 
      PROGRAM ZAWODÓW: 

      09.07.2012

      13:00 - 20:00 - zapisy w Biurze Zawodów w hotelu na ul. Sudeckiej 63

      10.07.2012

      6:00 - 8:10 - zapisy w Biurze Zawodów w hotelu na ul. Sudeckiej 63 8:30 - ustawienie uczestników w sektorach 9:00 - start 11:30 - zamknięcie trasy 12:00 - dekoracja
      Czytaj więcej
       

      Żużel po wrocławsku

      We Wrocławiu sensacja! Skazana na pożarcie Sparta pokonała mistrza Polski Falubaz Zielona Góra 47:42! To był długo oczekiwany sukces sportowy. Szkoda tylko, że organizacyjnie znowu ponieśliśmy klęskę. Mecz miał się zacząć o 16. Jednak żużlowcy wyjechali do prezentacji dziesięć minut wcześniej. Sporo osób stało wtedy jeszcze pod kasami, albo piło piwo w ogródku. Mieli prawo. Ale to jest nic. Do braku szacunku można się na Olimpijskim przyzwyczaić.  A kto się nie mógł przyzwyczaić ten po prostu przestał przychodzić. I tak oto zapełniamy ten ogromny stadion w sile 4000 fanów. I to tylko pod warunkiem, że przyjezdnych jest, jak w niedzielę – około 1000…

      Nie o wyniku i zawodach chciałem pisać, lecz o tym, jak bardzo różnią się kibice Sparty i Falubazu. Wrocławianie przychodzą na Stadion Olimpijski, jak do kościoła. Natomiast fani z Zielonej Góry doskonale wiedzą gdzie i po co przyszli. 

      Może i mają zakaz stadionowy. Może niektórzy przesadzają z alkoholem. Ale tak jest wszędzie. Oni (nie licząc drobnych wyjątków) są najlepsi w Polsce, a nawet na świecie. Taka prawda.
      Co usłyszałem od spikera zawodów w dniu wczorajszym? Brzmiało to mniej więcej tak: Drodzy kibice Falubazu! Usiądźcie! Dajcie obejrzeć zawody innym! Nie zasłaniajcie! Nie skaczcie po ławkach. Szanujcie nasz stadion!

      I to jest właśnie ta różnica w mentalności i podejściu do oglądania zawodów sportowych. Ja jestem przeciwny chuliganom. Uważam, że należy ich ze stadionów wyprowadzać i karać. Ale zaznaczam – większość przychodzi dobrze się bawić i robi to doskonale. Oprawy kibiców Myszki Miki są najlepsze. A że człowiek czuje się jak gość na własnym stadionie podczas meczów z Zieloną Górą…? No cóż, nie można za to karać i uciszać przyjezdnych!

      A apel o to, aby nie skakać jest śmieszny, ale trzeba spikera zrozumieć. Każdy najmniejszy wstrząs może sprawić, że rozpadną się mury,  posypią na głowy kibiców cegły i rozpadną pod nimi ławki. A wtedy dojdzie do tragedii. Te apele to dla naszego dobra i bezpieczeństwa…
      Poniżej tekst, który pisałem już rok temu po jednym z meczów z Falubazem. Przypominam go jeszcze raz, ponieważ we Wrocławiu nic się nie zmienia i jest on wciąż aktualny.






      Żużel po wrocławsku

      W ubiegłą niedzielę na Stadionie Olimpijskim byłem świadkiem aktu wandalizmu i chamstwa. Grupa pseudokibiców Falubazu zapanowała nad całym stadionem. Byli wszędzie. Robili tłok przed kasami. Panoszyli się przy dystrybutorach z piwem i co najgorsze - zajęli w środku mnóstwo miejsca.

      Jeszcze przed zawodami zaczęli głośno krzyczeć i dopingować swoich zawodników. Nie dało się słuchać muzyki, spikera i skupić na czytaniu, jakże ciekawego programu zawodów. Kiedy pod wieżą siedziało dwóch wrocławskich fanów, zielonogórzanie byli już na swoim sektorze w sile dwóch tysięcy. Wyglądało to komicznie. Czułem się, jak na meczu wyjazdowym. Z czasem wierni fani Sparty zebrali się w kupkę, ale byli milczący. Nie mieli siły przebicia. Byli w szoku i długo dochodzili do siebie.

      Tak się nie robi, drodzy fani Falubazu! Nie wolno onieśmielać miejscowych. Jesteście u nas tylko gośćmi i jakieś reguły powinny obowiązywać. Podobno podnieśli wam ceny wejściówek na nasz stadion. Ktoś wiedział, że na kibicach przyjezdnych zarobi. Ale was to i tak nie powstrzymało? Może następnym razem nasi wymyślą coś innego i was zniechęcą. A może jednak lepiej, że przyjeżdżacie?? Skoro wrocławianie nie przychodzą licznie na żużel, to ktoś to wrocławskie jeżdżenie w lewo utrzymywać przecież musi.
      Z czasem zachowanie gości było coraz gorsze. Zaczęli skakać, tańczyć i śpiewać! Takich rzeczy we Wrocławiu się nie robi! Stadion Olimpijski to obiekt zabytkowy. Tu się nie skacze po drewnianych ławkach. Kto to będzie później czyścił? Kto naprawi?

      Olimpijski sypie się od spodu. Takie dzikie zachowania mogą go doprowadzić do kompletnej ruiny. I będziemy mieli zgliszcza i pył, jak w 1945 roku po upadku Festung Breslau. Takie wariackie zachowania to można było odstawiać zaraz przed II Wojną Światową podczas Niemieckiego Festynu Gimnastyki i Sportu. Wtedy nasz żużlowy Hermann Goring Stadion był w tak dobrej kondycji, jak wspaniali niemieccy chłopcy, którzy ćwiczyli tu wtedy dużo i nie bez powodu przecież. Nie ma się co wstydzić. Takie uroki historii.

      My, kibice z Wrocławia traktujemy nasz stadion i jego okolice z szacunkiem. To przecież prawie muzeum. Przychodzimy na mecze w małych grupkach. Często nawet w pojedynkę. Nie zabieramy przypadkowych osób. Nie chcemy, aby robili sztuczny tłok. I tak już jest ciężko wyjść ze stadionu, bo obiekt nie spełnia wymogów bezpieczeństwa. Wszędzie są wysokie schody i wąskie wejścia.
      Rozrzucamy się w sile około trzech tysięcy (i to nam wystarcza) po całej koronie i obserwujemy w ciszy. I jak mówiłem - robimy to z szacunku do siebie i mieszkańców pobliskiego Zalesia, Biskupina i Sępolna, gdzie średnia wieku wynosi około 60 lat. Wrocław nie może się doczekać nowych żużlowych tłumików. Będzie jeszcze ciszej, skromniej. W sam raz dla spacerujących w okolicy emerytów, żeby nie musieli już ściszać aparatów słuchowych w niedzielę po kościele.

      Wrocławski spiker Andrzej Malicki zapytał publikę podczas meczu z Falubazem: "Czy Wrocław chce żużla?" I odpowiedziała mu jedna trąbka i jakieś ospałe brawa. Malicki robi co może, żeby zapełnić stadion. Błaga, prosi fanów, żeby zabierali rodziny. Nakazuje, by każdy następnym razem zabrał trzy inne osoby. To już nawet nie jest zabawa, czy promocja. To zwykły akt desperacji. A ja się pytam po co to wszystko? Dobrze jest, jak jest. Chcecie nam zrobić z Wrocławia drugą Zieloną Górę lub Leszno? My jesteśmy normalni. Bawimy się po wrocławsku.

      Gorzów ma świetny stadion im. Edwarda Jancarza. Toruń ma fantastyczną MotoArenę. Zazdrości temu miastu cały żużlowy świat. To miejsce samo w sobie jest wielkim magnesem przyciągającym kibiców i władze BSI z całym cyrkiem GP. Wrocław ma obiekt, który wkrótce może rozpaść się w pył. Stary Stadion Olimpijski nie dorasta do pięt tym nowoczesnym obiektom i nie powinien walczyć z nimi o prawo do organizacji imprez największej rangi. Ale to wciąż może być spokojny, wyciszony stadion/muzeum/cmentarz ligowy. MotoArena to nowoczesność. Olimpijski to mity, legendy i przede wszystkim ciekawa żużlowa historia.
      Tylko bardzo odległa i dziś już prawie nikt nie pamięta, że tutaj na żużlu też było kiedyś normalnie?:)

      A dla tych, co jeszcze przypadkiem myślą, że to wszystko na poważnie, a mi odbiło i nie zależy mi na wrocławskim żużlu, to mam parafrazę tekstu Kazika Staszewskiego:

      "Wiecie więc, że was bawiłem tekstem swym
      Tylko dla zwykłej draki i w ogóle prawdy nie ma w tym
      To zwykły kawał jest
      Darujcie to felietonu kres."

      I nie mam nic więcej do powiedzenia.
      Dopóki w lewo kręci się żużel, a w prawo Ziemia.

      Czytaj więcej