Żużel po wrocławsku

We Wrocławiu sensacja! Skazana na pożarcie Sparta pokonała mistrza Polski Falubaz Zielona Góra 47:42! To był długo oczekiwany sukces sportowy. Szkoda tylko, że organizacyjnie znowu ponieśliśmy klęskę. Mecz miał się zacząć o 16. Jednak żużlowcy wyjechali do prezentacji dziesięć minut wcześniej. Sporo osób stało wtedy jeszcze pod kasami, albo piło piwo w ogródku. Mieli prawo. Ale to jest nic. Do braku szacunku można się na Olimpijskim przyzwyczaić.  A kto się nie mógł przyzwyczaić ten po prostu przestał przychodzić. I tak oto zapełniamy ten ogromny stadion w sile 4000 fanów. I to tylko pod warunkiem, że przyjezdnych jest, jak w niedzielę – około 1000…

Nie o wyniku i zawodach chciałem pisać, lecz o tym, jak bardzo różnią się kibice Sparty i Falubazu. Wrocławianie przychodzą na Stadion Olimpijski, jak do kościoła. Natomiast fani z Zielonej Góry doskonale wiedzą gdzie i po co przyszli. 

Może i mają zakaz stadionowy. Może niektórzy przesadzają z alkoholem. Ale tak jest wszędzie. Oni (nie licząc drobnych wyjątków) są najlepsi w Polsce, a nawet na świecie. Taka prawda.
Co usłyszałem od spikera zawodów w dniu wczorajszym? Brzmiało to mniej więcej tak: Drodzy kibice Falubazu! Usiądźcie! Dajcie obejrzeć zawody innym! Nie zasłaniajcie! Nie skaczcie po ławkach. Szanujcie nasz stadion!

I to jest właśnie ta różnica w mentalności i podejściu do oglądania zawodów sportowych. Ja jestem przeciwny chuliganom. Uważam, że należy ich ze stadionów wyprowadzać i karać. Ale zaznaczam – większość przychodzi dobrze się bawić i robi to doskonale. Oprawy kibiców Myszki Miki są najlepsze. A że człowiek czuje się jak gość na własnym stadionie podczas meczów z Zieloną Górą…? No cóż, nie można za to karać i uciszać przyjezdnych!

A apel o to, aby nie skakać jest śmieszny, ale trzeba spikera zrozumieć. Każdy najmniejszy wstrząs może sprawić, że rozpadną się mury,  posypią na głowy kibiców cegły i rozpadną pod nimi ławki. A wtedy dojdzie do tragedii. Te apele to dla naszego dobra i bezpieczeństwa…
Poniżej tekst, który pisałem już rok temu po jednym z meczów z Falubazem. Przypominam go jeszcze raz, ponieważ we Wrocławiu nic się nie zmienia i jest on wciąż aktualny.






Żużel po wrocławsku

W ubiegłą niedzielę na Stadionie Olimpijskim byłem świadkiem aktu wandalizmu i chamstwa. Grupa pseudokibiców Falubazu zapanowała nad całym stadionem. Byli wszędzie. Robili tłok przed kasami. Panoszyli się przy dystrybutorach z piwem i co najgorsze - zajęli w środku mnóstwo miejsca.

Jeszcze przed zawodami zaczęli głośno krzyczeć i dopingować swoich zawodników. Nie dało się słuchać muzyki, spikera i skupić na czytaniu, jakże ciekawego programu zawodów. Kiedy pod wieżą siedziało dwóch wrocławskich fanów, zielonogórzanie byli już na swoim sektorze w sile dwóch tysięcy. Wyglądało to komicznie. Czułem się, jak na meczu wyjazdowym. Z czasem wierni fani Sparty zebrali się w kupkę, ale byli milczący. Nie mieli siły przebicia. Byli w szoku i długo dochodzili do siebie.

Tak się nie robi, drodzy fani Falubazu! Nie wolno onieśmielać miejscowych. Jesteście u nas tylko gośćmi i jakieś reguły powinny obowiązywać. Podobno podnieśli wam ceny wejściówek na nasz stadion. Ktoś wiedział, że na kibicach przyjezdnych zarobi. Ale was to i tak nie powstrzymało? Może następnym razem nasi wymyślą coś innego i was zniechęcą. A może jednak lepiej, że przyjeżdżacie?? Skoro wrocławianie nie przychodzą licznie na żużel, to ktoś to wrocławskie jeżdżenie w lewo utrzymywać przecież musi.
Z czasem zachowanie gości było coraz gorsze. Zaczęli skakać, tańczyć i śpiewać! Takich rzeczy we Wrocławiu się nie robi! Stadion Olimpijski to obiekt zabytkowy. Tu się nie skacze po drewnianych ławkach. Kto to będzie później czyścił? Kto naprawi?

Olimpijski sypie się od spodu. Takie dzikie zachowania mogą go doprowadzić do kompletnej ruiny. I będziemy mieli zgliszcza i pył, jak w 1945 roku po upadku Festung Breslau. Takie wariackie zachowania to można było odstawiać zaraz przed II Wojną Światową podczas Niemieckiego Festynu Gimnastyki i Sportu. Wtedy nasz żużlowy Hermann Goring Stadion był w tak dobrej kondycji, jak wspaniali niemieccy chłopcy, którzy ćwiczyli tu wtedy dużo i nie bez powodu przecież. Nie ma się co wstydzić. Takie uroki historii.

My, kibice z Wrocławia traktujemy nasz stadion i jego okolice z szacunkiem. To przecież prawie muzeum. Przychodzimy na mecze w małych grupkach. Często nawet w pojedynkę. Nie zabieramy przypadkowych osób. Nie chcemy, aby robili sztuczny tłok. I tak już jest ciężko wyjść ze stadionu, bo obiekt nie spełnia wymogów bezpieczeństwa. Wszędzie są wysokie schody i wąskie wejścia.
Rozrzucamy się w sile około trzech tysięcy (i to nam wystarcza) po całej koronie i obserwujemy w ciszy. I jak mówiłem - robimy to z szacunku do siebie i mieszkańców pobliskiego Zalesia, Biskupina i Sępolna, gdzie średnia wieku wynosi około 60 lat. Wrocław nie może się doczekać nowych żużlowych tłumików. Będzie jeszcze ciszej, skromniej. W sam raz dla spacerujących w okolicy emerytów, żeby nie musieli już ściszać aparatów słuchowych w niedzielę po kościele.

Wrocławski spiker Andrzej Malicki zapytał publikę podczas meczu z Falubazem: "Czy Wrocław chce żużla?" I odpowiedziała mu jedna trąbka i jakieś ospałe brawa. Malicki robi co może, żeby zapełnić stadion. Błaga, prosi fanów, żeby zabierali rodziny. Nakazuje, by każdy następnym razem zabrał trzy inne osoby. To już nawet nie jest zabawa, czy promocja. To zwykły akt desperacji. A ja się pytam po co to wszystko? Dobrze jest, jak jest. Chcecie nam zrobić z Wrocławia drugą Zieloną Górę lub Leszno? My jesteśmy normalni. Bawimy się po wrocławsku.

Gorzów ma świetny stadion im. Edwarda Jancarza. Toruń ma fantastyczną MotoArenę. Zazdrości temu miastu cały żużlowy świat. To miejsce samo w sobie jest wielkim magnesem przyciągającym kibiców i władze BSI z całym cyrkiem GP. Wrocław ma obiekt, który wkrótce może rozpaść się w pył. Stary Stadion Olimpijski nie dorasta do pięt tym nowoczesnym obiektom i nie powinien walczyć z nimi o prawo do organizacji imprez największej rangi. Ale to wciąż może być spokojny, wyciszony stadion/muzeum/cmentarz ligowy. MotoArena to nowoczesność. Olimpijski to mity, legendy i przede wszystkim ciekawa żużlowa historia.
Tylko bardzo odległa i dziś już prawie nikt nie pamięta, że tutaj na żużlu też było kiedyś normalnie?:)

A dla tych, co jeszcze przypadkiem myślą, że to wszystko na poważnie, a mi odbiło i nie zależy mi na wrocławskim żużlu, to mam parafrazę tekstu Kazika Staszewskiego:

"Wiecie więc, że was bawiłem tekstem swym
Tylko dla zwykłej draki i w ogóle prawdy nie ma w tym
To zwykły kawał jest
Darujcie to felietonu kres."

I nie mam nic więcej do powiedzenia.
Dopóki w lewo kręci się żużel, a w prawo Ziemia.

 

0 comments:

Prześlij komentarz