W kraju położonym po drugiej stronie Bałtyku również warczą silniki żużlowych motocykli. Nie ma tam takiego szaleństwa jak w Polsce, ale liga jest jedną z najsilniejszych o ile nie najsilniejszą na świecie. Wielu zawodników zagranicznych, w tym gronie sporo naszych rodaków, wyrównane zespoły i trudne tory sprawiają, że zawody potrafią stać na wysokim poziomie. Postanowiłem sprawdzić to na własnej skórze.
W podróż na urlop do Szwecji wybrałem się samochodem i postanowiłem
przeprawić się promem ze Świnoujścia do Ystadt. Wiedziałem, że podobną trasę
mogą obierać polscy zawodnicy, ale nie spodziewałem się, że w niedzielne
południe mogę kogoś spotkać. Okazało się jednak, że parkując na jednym z
pokładów „Polonii” dostrzegłem niedaleko busa Tomasza Jędrzejaka. Samego
„Ogóra” nie spotkałem niestety, ale wiedziałem już, że wystartuje w najbliższej
kolejce szwedzkiej ekstraklasy. Był to jego debiut w zespole Vastervik i jak
się później okazało, całkiem udany.
Gdzie ten stadion?
Będąc już potem u
brata, który na stałe mieszka w kraju Trzech Koron, nie mogłem sobie odmówić wizyty na zawodach
żużlowych. Nie było to aż tak proste, jak mi się pierwotnie wydawało, ale udało
się. Do najbliższej miejscowości, gdzie jest drużyna żużlowa było ok. 70 km, a
mecze ligowe odbywają się dość rzadko. Mam na myśli Mariestad położony nad
jeziorem Vanern. Miejscowa Ornarna występuje na zapleczu Elitserien, a swoje
mecze rozgrywa w czwartki. Brat z powodu obowiązków zawodowych nie mógł
pojechać, ale za to jego dzieci i moja latorośl kibicująca na co dzień Sparcie
pojechały z wielką ciekawością.
Nie łatwo było znaleźć miejsce zawodów, bo określenie stadion nie bardzo do niego pasował. Tor był położony ok. 15 km za miastem w środku lasu, na szczęście udało się zobaczyć tabliczkę kierującą na zjazd z głównej drogi. Wysiadając z samochodu na parkingu widać było, że obiekty w Polsce wcale nie są w najgorszym stanie, jak mi się wcześniej wydawało. Na „stadionie” praktycznie nie było trybun. Jedynie na prostej, gdzie usytuowano start było kilka rzędów ławek, ale trudno to nazwać trybunami. Po przeciwnej stronie rosła trawa, a na górce była restauracja….. Podobnie na łukach było zielono, a miejscowi fani zaopatrzeni byli we własne leżaki i krzesełka, aby spokojnie oglądać zawody. Mimo nie najlepszej infrastruktury znalazły się stoiska z pamiątkami żużlowymi i jedzeniem dla kibiców. Nie było natomiast możliwości kupienia piwa i w co trudno uwierzyć w Polsce, kibice sami również nie przynieśli złocistego trunku. Przybyło ich kilkuset. Mimo, że mecz odbywał się w środku tygodnia, a Ornarna nie walczy o czołowe pozycje w lidze.
Długi piknik
Jako że w Szwecji dni mamy dłuższe niż w naszym kraju, to
nikomu nie spieszyło się, aby zawody przeprowadzić w zbyt szybkim tempie. Mimo, że nie było groźnych upadków, mecz z
Griparną trwał prawie trzy godziny, a kibice mogli się delektować ściganiem.
Nikogo to nie denerwowało, a ciekawe wyścigi sprawiły, że trudno było się
nudzić. W składach obu drużyn nie było zbyt wielu znanych nazwisk, ale mimo
tego było sporo walki na torze, a wynik ważył się do ostatniego biegu. W ekipie
z Mariestadu pojawił się Norbert Kościuch, co od razu sprawiło, że było komu
kibicować z większym zapałem. Nie on był jednak liderem Ornarny, a leciwy już
Peter Karlsson. Doświadczony Szwed pokazał, że młodsi koledzy muszą się jeszcze
sporo uczyć, aby mu dorównać. Jak prawdziwy lider trzymał wynik po stronie
miejscowych, wygrywał ważne biegi i w ogromnym stopniu przyczynił się do
niespodziewanego zwycięstwa Ornarny. Na torze walczył jak za najlepszych lat i
wzbudzał prawdziwy entuzjazm wśród Skandynawów.
Peter Karlsson |
Inne kibicowanie
P.Karlsson. Początki kariery. |
Ostatecznie miejscowi kibice byli po meczu bardzo
zadowoleni, bo Ornanra zwyciężyła Griparnę 47:43. Ważne punkty, mimo że tylko
pięć przywiózł nasz rodak Norbert Kościuch. Ogromną klasę pokazał Peter
Karlsson (16 pkt), a wśród przeciwników wyróżnił się Andriej Karpow (13 pkt).
Młodzi kibice, którzy wraz ze mną byli na meczu, nie nudzili
się, szczególnie, że zaopatrzyli się w żużlowe pamiątki. Ciekawe zawody,
przyjazna atmosfera i brak niepotrzebnego ciśnienia na zawodnikach sprawiły, że
spotkanie w szwedzkiej drugiej lidze warto było zobaczyć. Mam nadzieję, że
jeszcze będzie okazja, aby pojawić się na zawodach w Szwecji, albo na spotkaniu
ligowym, albo na turnieju Grand Prix.
Greg
Fajnie, że w innych krajach też można obejrzeć biegi ale nie ma to jak w Polsce. Tutaj rzeczywiście jest szaleństwo na punkcie tej dyscypliny sportowej. Wrażeń, które odczuwa się na zawodach nie da się opisać z żadnymi innymi. Staram się z nimi być na bieżąco dzięki stronie http://spartanie.org , a także uczestniczyć na żywo jako kibic.
OdpowiedzUsuń