Tour de France się skończył, zewsząd słyszę o tym, tymczasem… Kwiatkowski, ten bohater, jakieś półtorej godziny w plecy (pchamy, pchamy, ale jak radę damy). Majka, ulubieniec salonów, do tyłu dwie i pół godziny. To jest sto pięćdziesiąt minut, nie sekund.
(Całość tutaj: http://www.polskatimes.pl/artykul/3520927,tour-de-france-robienie-wody-z-mozgu,id,t.html?cookie=1)
To jest kompletny brak zrozumienia tematu. Brak wiedzy na
temat kolarstwa. Coś na zasadzie: nie znam się, to się wypowiem. Będzie więcej
odsłon, zrobię show. Będę na "nie" w odróżnieniu od większości, pójdę
pod prąd. Myślenie na poziomie praktykanta/studenta w gazecie, który myśli, że
wywoła swoim buntem wielką rewolucję. Też tak miałem. W wieku 22 lat.
Bo teraz wszyscy w
Polsce są fachowcami od kolarstwa. Nawet Zarzeczny. Facet pisze, że robi mu się
w mediach wodę z mózgu, ale sam nie widzi, że leje wodę, a raczej wylewa wiadro
pomyj na podwórko, na które nikt go nie zapraszał. Leczenie kompleksów...?
Koledzy na lekcjach WF byli szybsi? Człowieku, odpuść sobie. Zjednoczyłeś całą
kolarską brać. Nikt normalny i żaden znawca tematu nie stanie po Twojej
stronie.
Inne opinie nie są lepsze:
Kwiatkowski jest wielkim przegranym tego Touru, bo źle jeździ
taktycznie
Wszyscy dają rady naszym kolarzom gdzie i kiedy mają
uciekać, a kiedy oszczędzać siły w peletonie. Ruszyła Majko/Kwiato Mania. Z
jednej strony cieszę się i myślę sobie: NARESZCIE. Czekam na to kilkanaście
lat. Wreszcie są sukcesy i zupełnie inaczej ogląda się wyścigi kolarskie.
Podobno do byłej szkoły sportowej Majki już dzwonią młodzi ludzie, którzy chcą
podążać jego ścieżką kariery. Tak trzymać.
Jednak z drugiej strony drażni mnie, gdy osoby znające kolarstwo z gry komputerowej albo w teorii piszą rzeczy, które szkodzą tej dyscyplinie sportu i umniejszają ogromne sukcesy polskich zawodników. Kwiatkowski był aktywny. Był o włos od wygranej. Niejeden kolarz chciałby być na jego miejscu. A przed nim jeszcze długa kariera. Kwiatek sam nie zna jeszcze swoich możliwości, więc nie udawajmy, że znamy jego organizm i głowę lepiej od niego.
Na pewno są na koksie
Nie przeszkadzało mi, gdy dziennikarze wcześniej pisali
artykuły i książki na temat dopingu, bo były to (zazwyczaj) informacje rzetelne
i oparte na faktach, którym nikt nie próbował zaprzeczać. Bo nie da się
ukryć, że kolarstwo co chwilę pokazuje swoją ciemną dopingową stronę. Nie ma co
udawać, że nie ma tematu i problemu. Ale jak już krytykować i mieszać z błotem,
to za pomocą dowodów, wiedzy, faktów. O wpadkach dopingowych na TdF 2014
jeszcze nie słyszałem. Jak będą dowody, to będziemy pokazywać palcem winnych.
Ja na oko i przez telewizor wysokości hematokrytu zmierzyć nie umiem. Od tego
są fachowcy. Jednak obawy o czystość kolarstwa rozumiem. Za dużo złego się
wydarzyło, żeby udawać, że wszyscy jadą na bułce z bananem.
Tegoroczny Tour de France to był kosmos.
Tegoroczny Tour de France to był kosmos.
Głównie dla polskich kibiców, ale nie
tylko. Włosi mają swojego bohatera. Wreszcie przebudzili się Francuzi i zajęli
dwa miejsca na podium.
"Rekin" Nibali zdeklasował rywali.
"Rekin" Nibali zdeklasował rywali.
Byli oni przy nim trochę jak
statyści (duże straty czasowe). Chcę wierzyć, że Włoch zrobił to uczciwie, choć
wiarę w sport wyczynowy prawie utraciłem. Nie tylko w kolarstwo. Doping jest wszechobecny
tylko w innych dyscyplinach mówi się o nim mniej. Postać Alexandra Vinokourova
dopingującego Nibalego (jakkolwiek to brzmi....) z samochodu klubowego Astany
nie pozwala mi bardziej uwierzyć w fair play w sporcie.
Osoba Bjarne Riisa, który zakończył karierę z powodu brania dopingu, a teraz monitoruje karierę Rafała Majki też nie napawa mnie huraoptymizmem. Nie podoba mi się, że ludzie z taką przeszłością wciąż są celebrytami i kręcą tym sportem. Ale ja wierzę, że wszystko jest OK. Bo dopóki nie ma dowodów na popełnienie przestępstwa, to dla mnie wszyscy są czyści jak łza. Chcę w to wierzyć, tak jak wierzyłem parę lat temu pisząc o Armstrongu(http://armulatomasz.blogspot.com/2012/09/w-obronie-zywej-legendy_11.html). Może jestem naiwny, ale nie oskarżam i nie mieszam ludzi z błotem tylko dlatego, że odnieśli życiowy sukces.
Osoba Bjarne Riisa, który zakończył karierę z powodu brania dopingu, a teraz monitoruje karierę Rafała Majki też nie napawa mnie huraoptymizmem. Nie podoba mi się, że ludzie z taką przeszłością wciąż są celebrytami i kręcą tym sportem. Ale ja wierzę, że wszystko jest OK. Bo dopóki nie ma dowodów na popełnienie przestępstwa, to dla mnie wszyscy są czyści jak łza. Chcę w to wierzyć, tak jak wierzyłem parę lat temu pisząc o Armstrongu(http://armulatomasz.blogspot.com/2012/09/w-obronie-zywej-legendy_11.html). Może jestem naiwny, ale nie oskarżam i nie mieszam ludzi z błotem tylko dlatego, że odnieśli życiowy sukces.
Zarzecznemu szprycha w oko i to tyle w temacie
pseudodziennikarzy. Więcej na ten temat napisał na swoim blogu Dominik Bukowski
(http://zajawkamoja.blogspot.com/2014/07/prawdziwie-polskim-okiem-o-tour-de.html)
i nie będę tego powielał, bo zgadzam się z jego zdaniem w 50%, czyli na
maksymalnym dozwolonym poziomie hematokrytu. Nie ma co przesadzać, bo mnie
jeszcze ktoś posądzi, że za bardzo kogoś dopinguję... :)
Tomasz Armuła
0 comments:
Prześlij komentarz