Kim jest sędzia kalosz?

Ostatnio sporo miejsca poświęciłem sędziom, którzy gwizdali podczas koszykarskich derbów we Wrocławiu. I w tym temacie dziś pozostaję, ale już bardziej na luzie. Bez zbędnej napinki i stresów. W końcu to tylko sport i nie ma sensu być pamiętliwym oraz brać wszystkiego na poważnie. Nie ma się co martwić, że w derbach nie wyszło. Święta idą, a nasi koszykarze zrobili nam wczoraj w Koszalinie z tej okazji niezły prezent.


Howard Webb. (Fot. Internet)
Kilka dni temu przeczytałem informację, że prawdopodobnie w przyszłym roku do Wrocławia zawita „ulubiony” sędzia piłkarski Polaków – Howard Webb. Jeśli to się potwierdzi, to firmy ochroniarskie i policja będą miały dużo dodatkowej roboty podczas mistrzostw w 2012 roku. Anglik stał się sławny w naszym kraju podczas Euro 2008. W doliczonym czasie gry w meczu Polska-Austria podyktował niesłusznie rzut karny dla naszych rywali i tym samym pozbawił naszą reprezentację szans na wyjście z grupy. Oczywiście niewielu pamięta, że wcześniej sędzia Webb niesłusznie uznał bramkę dla biało-czerwonych, którą zdobył Roger z pozycji spalonej. Nie zmienia to faktu, że Anglik stał się antybohaterem meczu i wrogiem numer jeden nad Wisłą. Nie wybaczyli mu kibice, więc w jego kierunku poleciało tysiące niecenzuralnych słów i gróźb. Nie odpuściła mu prasa, w której długo krytykowano jego decyzję i rozpisywano się o jego innych wybrykach. Zarzucano mu w mediach nie tylko stronniczość, ale też rasizm.

Praca sędziego nie jest łatwa. Wreszcie zrozumieli to działacze w Polsce, którzy zamierzają powołać w naszym kraju piłkarskich arbitrów zawodowych. Profesjonaliści też się mylą, ale na pewno mniej. W tej chwili jest tak, że większość z nich biega po murawie po odbębnieniu swojej zmiany w jakimś zakładzie. Gwizdanie to dla nich takie pół etatu. Drobna fucha i dorobienie do pensji. Pytanie kto jest w stanie skupić się na poważnym sędziowaniu po ośmiu godzinach pracy? Takie rzeczy, to najwyżej w B-klasie można robić, ale nie wyżej. Dobrze, że wreszcie ktoś przejrzał na oczy i to zrozumiał. Wypoczęty sędzia z normalną pensją jest mniej podatny na przekupstwo i błędy, bo nie zasypia przy linii bocznej.

Zapominam, że to też tylko ludzie. (Fot.T.Armuła)
Kibice często i dobitnie pokazują swoje niezadowolenie z pracy sędziów. Gwizdanie, buczenie i wykrzykiwanie różnych inwektyw w ich kierunku to niestety norma. Mówię niestety, bo jak się to wszystko przemyśli na chłodno, to można dojść do niesamowitych wniosków i stwierdzić, że arbitrzy to też tylko ludzie. Pytanie kto z Was nigdy nie nawalił, choćby w najmniejszym stopniu w swojej pracy? Jakby po każdej wpadce szef wyzywał mnie od najgorszych, a następnego dnia pisała o tym prasa, to bym się psychicznie załamał.
Określenia typu:

Sędzia ch…
Sprzedawczyk
Debil

to kibicowski standard, który słyszałem ostatnio na derbach Śląska z Turowem. Mocny i dosadny. Strach dziecko na mecz zabrać. Ja staram się zrozumieć i kibiców i sędziów. Prawda jest taka, że nikt nie jest bez winy. Jedni za głośno krzyczą, drudzy za dużo gwiżdżą. Wszyscy potrafią nieźle przesadzić. Ja na derbach też się zapomniałem, że pode mną siedzi rodzina z dziećmi. Chwila opamiętania przyszła, jak dziecko zapytało ojca: Tato, a co to jest fiut…?

A pomyśleć, że kiedyś najbardziej niegrzecznym wyzwiskiem na arbitra było kultowe powiedzenie sędzia kalosz. A wiecie skąd się ono wzięło? Nie jest to zwrot wymyślony przez kibiców piłkarskich ani koszykarskich, lecz hokejowych i liczy już sobie 80 lat.


Tadeusz Sachs. Bramkarz z MŚ w Krynicy.
Wszystko zaczęło się w 1931 roku w Krynicy, której przyznano organizację mistrzostw świata w hokeju na lodzie. Wybudowano tam naturalne lodowisko ze sztucznym oświetleniem i zegarem czasu, a także trybuny. Część z nich była kryta pod dachem i ogrzewana centralnym ogrzewaniem. Było też biuro prasowe, choć pozostawiało wiele do życzenia, ponieważ posiadało zaledwie jeden telefon na trzydziestu dziennikarzy. Polska w mistrzostwach zajęła czwarte miejsce, a najbardziej w pamięci utkwił wszystkim mecz z Czechosłowacją. Spotkanie było twarde i niewiele miało wspólnego z fair play. Publiczność również zachowywała się niesportowo. Doszło nawet do tego, że kiedy sędzia Poplimont usunął przez pomyłkę z lodowiska Polaka zamiast Czecha, to na lód w jego kierunku poleciał kalosz, który długo leżał na środku tafli. Usunął go dopiero słynny hokeista Josef „Pepi” Malecek. Rozpowszechniło się wtedy w polskim hokeju słowo sędzia kalosz. I tak rozeszła się zła fama o polskiej publiczności po całej Europie…*

Już dwudziestego ósmego grudnia mecz Śląska Wrocław z Siarką Jezioro Tarnobrzeg w Hali Orbita. Mam nadzieję, że nasi wstydu na parkiecie nie zrobią. Ja obiecuję, że siary z mojej strony na trybunach nie będzie…

* Na podstawie: Witold Domański, Śladem hokejowego krążka
 

1 comments:

  1. małaa.małaaa25 grudnia 2011 01:56

    Mogę tylko przyznać,że będąc również na meczu uciszyłam swojego partnera od wyzwisk. Gdyż też chciałabym w przyszłości zabrać swoje dziecko na mecz i nie musieć tłumaczyć mu zbędnych zwrotów. Lecz muszę przyznać sędziowie byli beznadziejni..

    OdpowiedzUsuń