Wreszcie jest! Upragnione i
długo wyczekiwane pierwsze zwycięstwo Śląska w ekstraklasie! Beniaminek ligi po
serii czterech porażek z rzędu wreszcie się przełamał i dał niezłą lekcję
"studentom" z Politechniki Warszawskiej, pokonując ich u siebie
78:63.
Paul Graham. Forma zwyżkowa? (Fot.T.Armuła) |
Połowa wyszła do toalety i już nie wróciła? (Fot. T.Armuła) |
Koszykarze ze stolicy o
medale w tym roku nie powalczą, ale absolutnie nie są w lidze chłopcami do
bicia, więc przed wczorajszym meczem mogło się wydawać, że wynik końcowy może
być do ostatnich minut sprawą otwartą. Nic bardziej mylnego. Profesor Calhoun i
spółka, dali koszykarzom Politechniki prawie dwugodzinny efektowny wykład
połączony z ćwiczeniami praktycznymi z podstaw koszykarskiego rzemiosła, więc
przyjezdnym nie pozostało nic innego, jak patrzeć i się uczyć.
Politechnika Warszawska. Młodość i ambicja. (Fot. T.Armuła) |
Śląsk zagrał dobrze w obronie
i zmuszał rywala do wielu błędów. Dobre krycie i presing sprawiły, że najlepszy
podający ligi Łukasz Wilczek nie bardzo miał co zrobić z piłką i zaliczył tylko
trzy asysty. Wyręczył go częściowo Michał Michalak, który lepiej spisywał się
nie tylko jako podający, ale też rzucający. Zdobył w sumie 14 punktów i głównie
dzięki niemu mecz momentami przestawał być nudnym widowiskiem.
Świetnie współpracowała na
parkiecie para Skibniewski-Mladenovic. Wrocławski center po podaniach
"Skiby" robił pod koszem co chciał, ponieważ nie znalazł godnego
rywala, który swoimi warunkami fizycznymi byłby w stanie go zablokować. Śląsk
wykorzystał to z premedytacją i Mladenovic zdobył w sumie czternaście łatwych
punktów.
Slavisa Bogavac (Fot. T.Armuła) |
Świetnie grał Graham I
Calhoun, ale na szczęście trener Śląska zdecydował się ich zdjąć w końcówce,
żeby dać szansę młodym koszykarzom. Polskie rezerwy rzuciły w sumie 10 oczek,
lecz poziom ich gry nie zachwycił. Brak ogrania, słaba skuteczność i pewnie
stres zrobiły swoje. Muszą grać więcej. Nawet jeśli konsekwencją będą kolejne
porażki. Gra jest warta świeczki, a najlepszym dowodem na to jest przecież
skład warszawski i jego wyniki.
Politechnika Warszawska może
nie pokazała wczoraj wszystkiego na co ją stać, ale w każdym meczu udowadnia,
że młody Polak potrafi i warto dawać szansę utalentowanym juniorom. Pół godziny
na parkiecie w każdym spotkaniu bardzo szybko procentuje. Ci zawodnicy robią
większe postępy od kolegów, którzy w innych drużynach wychodzą co trzeci mecz
na dwie ostatnie minuty, kiedy wynik meczu jest przesądzony. Dlatego
stwierdzam, że jeśli chodzi o młodzieżowców, to nie ma cwaniaka na warszawiaka.
A cała reszta przy chłopakach ze stolicy gra jak dzieci we mgle.
A cała reszta przy chłopakach ze stolicy gra jak dzieci we mgle.
0 comments:
Prześlij komentarz