Kolarskie lanie wody

Tour de Pologne Amatorów 2012, to miał być spacerek. Łatwizna. Przecież przejechanie niespełna 40 kilometrów na rowerze w terenie lekko pofałdowanym z Jeleniej Góry do Karpacza, to żaden wyczyn. Jedyna trudność na trasie, to podjazd pod Orlinek, gdzie nachylenie sięga momentami 15%. Zgłosiło się ponad 400 osób. Nie było sensu się zastanawiać. Dopisałem się do listy startowej. Jeżdżę regularnie po 300 kilometrów miesięcznie, więc wstydu być nie mogło. Spakowałem rower do samochodu i ruszyłem na start do Jeleniej z myślą, że dojazd na metę w połowie stawki jest jak najbardziej realny. Ale cały plan zweryfikowało życie. 

Właściwie morale mi spadło do zera, jak tylko zobaczyłem swoich rywali. Miałem problem, żeby ustalić czy to amatorzy, czy może zawodowcy, którzy kręcili się dookoła, bo przecież zaraz po nas mieli ruszyć do pierwszego etapu prawdziwego, profesjonalnego wyścigu! 

Dominowały rowery z karbonu i łydki ze stali. Na palcach jednej ręki można było policzyć kolarzy na rowerach z niższej półki i z zaznaczonym „mięśniem piwnym”. Ale to nie było żadne tłumaczenie. Nie było odwrotu. Przecież nie mogłem zwiać z linii startu! Zwłaszcza, że to była niepowtarzalna okazja, aby przejechać się z VIPami imprezy i legendami polskiego kolarstwa, które  zwyciężały w wyścigu Tour de Pologne – Stanisławem Szozdą czy Henrykiem Charuckim. 

Przed wyścigiem starałem się do niego jak najlepiej przygotować. Wiadomo, że przy takim wysiłku trzeba pamiętać o odżywianiu i uzupełnianiu płynów. Sporo wiedzy wyniosłem ze strony www.europeanhydrationinstitute.org . Jak zobaczyłem pierwszy raz ile wody można stracić podczas godzinnej jazdy na rowerze i jak to wpływa na obniżenie wydolności fizycznej, to złapałem się za głowę. Zresztą zobaczcie poniżej sami.
Ja już bez bidonu na szosę nie wyjeżdżam. Nie zgrywam twardziela nawet na krótkiej przejażdżce. Trzymam się zasad, które propagują legendy kolarstwa jak Ryszard Szurkowski i www.europeanhydrationinstitute.org, bo mówią w tej sprawie jednym głosem. 
Pamiętajcie, że wyjeżdżając na trening czy inną przejażdżkę musimy zabrać ze sobą 0,5 litra płynu energetycznego na każdą godzinę jazdy. Jeśli więc trening trwa ponad godzinę, należy zabrać odpowiednio więcej płynu. Poza tym trzeba pamiętać o batonie energetycznym, który zawiera wszystkie składniki, potrzebne do utrzymania energii.

Jeden bidon na takiej trasie to za mało...
Po rozpoczęciu jazdy nie należy długo zwlekać z uzupełnieniem płynów i pożywienia. Już po 10-15 minutach trzeba sięgnąć po bidon i małymi łykami napić się. To samo dotyczy jedzenia - pierwszy raz baton trzeba ugryźć również po około kwadransie jazdy.

Po zakończeniu przejażdżki koniecznie trzeba uzupełnić płyny. Nie wolno jednak pić dużych ilości napojów od razu, ale trzeba rozłożyć to w czasie. Zaleca się soki owocowe, których z kolei nie należy brać na trasę, ponieważ mogą sfermentować i będą nadawały się tylko do wyrzucenia. Można natomiast zabrać ze sobą zwykłą wodę mineralną niegazowaną.

Ktoś mądry kiedyś powiedział, że: Nie jest w sporcie najważniejsze, aby zwyciężyć, ale wziąć udział. Nie musisz wygrać, bylebyś walczył dobrze. No to walczyłem. Z górą, z rywalami, ale przede wszystkim sam ze sobą. Najważniejsze, że nie zabrakło mi w trakcie siły, wiary, motywacji, chęci i… wody. Półzawodowcy wbili mnie w asfalt i pokazali mi moje miejsce w szeregu, ale 304 miejsce na 400 startujących to żaden wstyd. W końcu dopóki walczysz jesteś zwycięzcą.
 

0 comments:

Prześlij komentarz