Radiem sterowani

Odległość do przeciwnika siedemset metrów. Wiatr słaby, ale boczny i zmienny. Utrzymuj prędkość, a zobaczysz rywala w zasięgu wzroku za 10,9,8,7,6,5,4,3….

Brzmi, jak przekaz radiowy na poligonie wojskowym, albo zapis rozmowy prowadzonej przez radio między pilotami myśliwców? Nic bardziej mylnego. To tylko przykładowe instrukcje podawane codziennie kolarzom przez kierowników drużyn za pomocą tego cudu techniki. Zaczął się sezon kolarski, więc na szosach całej Europy trwa właśnie walka w wielu wyścigach zawodowych, w których niebagatelną rolę odgrywa właśnie radio.

Prawie wygrał, bo miał radio...
Wynalazek Marconiego zrewolucjonizował cały świat i w wielkim stopniu wpłynął na tworzenie późniejszej historii całego globu. Dzięki radiu Adolf Hitler podbił serca rodaków, a niemiecka propaganda miała ułatwione zadanie w manipulowaniu całym narodem. Chwilę później żołnierze - szyfranci z plemienia Nawaho przyczynili się do wygrania wojny poprzez przesyłanie między sobą drogą radiową tajnych informacji, które przekazywali w tylko sobie znanym języku. Przykładów można mnożyć tysiące, ale nie ma sensu, bo każdy dobrze wie, że radio ma ogromną moc. I widać to gołym okiem. Jeden komunikat potrafi na przykład uratować setki istnień ludzkich, albo zabić… nawet najciekawszą dyscyplinę sportową na świecie.

Żołnierze - szyfranci z plemienia Nawaho.
Rozwój techniczny i dążenie do doskonałości obserwujemy wszędzie i na każdym kroku. Świat idzie do przodu, a sport nie pozostaje w tyle za innymi dziedzinami życia, wykorzystując wszelkie możliwe dobrodziejstwa nauki. Doskonale widać to w F1 i oczywiście w kolarstwie. Kiedy oglądam zmagania kolarzy w kluczowych momentach wyścigu, jak nerwowo dłubią w uchu, albo ”mówią do koszulki”, to zadaję sobie pytanie ile pozostało jeszcze sportu w sporcie.








Nieodłączną częścią kolarstwa są ucieczki z peletonu. Na długich i płaskich etapach to zazwyczaj jedyne atrakcje dla kibica. Nic mnie tak nie drażni, jak porażka uciekiniera na kilkaset, czy kilkadziesiąt metrów do mety. Peleton łykający samotnego kolarza tuż przed finiszem jest dla mnie obrazem sztucznym i nienaturalnym. Aż mam ochotę krzyknąć parafrazując słowa wybitnego polskiego radiowca Wojciecha Trojanowskiego: „Jaka szkoda, że państwo to widzą!”
To nie jest normalne i nie ma nic wspólnego z duchem fair play!
To zwykła matematyka i chłodna kalkulacja!
To właśnie radio zabija ten sport na przysłowiowej kresce!
Ryszard Szurkowski, czyli czasy ciszy w eterze. Nikomu wtedy do głowy nie przyszło, żeby jeździć ze słuchawką w uchu...

Kierownicy drużyn potrafią policzyć dokładne straty peletonu i podać zawodnikom taką prędkość, aby ci doszli uciekiniera, jak najmniejszym nakładem sił. Nie ma sensu wyliczać kolejnych możliwości trenerów. Wystarczy dodać, że w każdym wozie technicznym jest telewizor, na którym ekipy obserwują rywali. Są w stanie wychwycić każdy grymas, gest, czy kryzys przeciwnika. Gdzie kończy się sport, a zaczyna czysta matematyka?

Kilka lat temu organizatorzy TdF postanowili przeprowadzić jeden z etapów bez radia. Pomysł popieram, ale nie w połowie tak wielkiego wyścigu! Nie zmienia się zasad w czasie gry. Trzeba tego dokonać stopniowo, najlepiej od początku sezonu. To nie poligon doświadczalny, tylko najważniejsza i najbardziej prestiżowa impreza w sezonie. Wycofano się z tego pomysłu bardzo szybko i kolejnego etapu bez radia już nie było. I chyba nigdy nie będzie. Twórcy pomysłu uznali zapewne, że nowa idea nie wprowadziła żadnych zmian w rywalizacji i nie uatrakcyjniła widowiska. A czego się spodziewali włodarze Wielkiej Pętli? Rewolucji? Zabranie zawodnikom słuchawek nie przeniesie peletonu w lata pięćdziesiąte. Za dużo w peletonie motocyklistów i samochodów klubowych. Za duży przepływ informacji.

Nie spodziewam się po tym pomyśle ogromnych zmian, ale większej tolerancji błędu, która uratuje część ucieczek z peletonu. Małe zamieszanie wśród grupy zasadniczej i lekkie niedoinformowanie nikomu nie zaszkodzi. A takim zawodnikom, jak Marcin Sapa może jedynie pomóc odnieść życiowy sukces i stworzyć widowisko ciekawsze dla kibica. Przypomnę, że na trasie piątego etapu TdF w 2009 roku do szczęścia Polakowi zabrakło kilometra…

Zwolennicy radia podają argumenty związane z bezpieczeństwem na trasie. Zgadzam się, że na szosach czyha wiele zagrożeń. Najważniejsze jest zdrowie zawodników. Jednak można zostawić drużynom nasłuch z radia wyścigu, które poda im wszelkie istotne informacje.
A do mojego startu w Tour de Pologne Amatorów pozostało 99 dni.
Kompletowanie sprzętu trwa.
Bez radia. Czysty sport. Fair Play. (Fot. Mariusz Sieradz)

Nie zrozumcie mnie źle. Nie jestem przeciwnikiem taktyki w kolarstwie. Bez strategii każda dyscyplina sportu, to jedynie głupia bieganina, kopanina i jazda, która nie ma nic wspólnego z profesjonalizmem. Uważam jednak, że zbliżamy się niepokojąco szybko do niebezpiecznej granicy, za którą nie ma ludzkiej rywalizacji tylko bitwa robotów. A steruje nimi i myśli za nie jeden trener – operator.

Marzy mi się cisza w eterze i mam nadzieję, że doczekam zawodów, gdzie uczestnicy będą zmuszani do podejmowania trudnych decyzji w pojedynkę. Bez pomocy kabla pod koszulką. Choć z drugiej strony niektórzy mówią, że zabranie zawodnikom słuchawek doprowadzi do śmierci wszystkich kolarzy w peletonie z powodu uduszenia, bo nie będą słyszeli komendy: ”wdech, wydech, wdech…”


Jak widać w moim przypadku nadzieja umiera ostatnia, a do samego końca przetrwa tylko czarny humor.
 

1 comments:

  1. Po tym co zrobił dziś Tom Boonen w wyścigu Paryż-Roubaix moja motywacja w przygotowaniach by wzrosła :) Powodzenia
    Ja także mam zamiar wystartować w TdP dla amatorów, ale najpierw Korona Polskich Maratonów.

    OdpowiedzUsuń