„Bohaterowie” drugiego planu (część 1/2)

Kilka dni temu kibic speedway’a zapytał mnie na Twitterze, czy mój podziw i szacunek do żużlowców z Australii zakończył się w momencie, gdy Leigh Adams postanowił powiesić kevlar na kołku. Coś w tym jest. Wszyscy moi znajomi, którzy są fanami czarnego sportu doskonale wiedzą, że młode pokolenie żużlowców z tego kraju nie wzbudza już we mnie podziwu, a raczej niesmak. Nie mam powodów, żeby Holdera i Warda specjalnie szanować za pewne zachowania, ale nie twierdzę, że nie mają talentu do jazdy w lewo. Przeciwnie. Są bardzo dobrzy i stworzeni do kręcenia się na motocyklach w kółko. To czemu ręce nie składają mi się do oklasków, jak widzę ich wyczyny na torze? Bo jak tylko na nich spojrzę, to przypominają mi się ich dokonania poza torem.
Ale zacznijmy od początku.

Sezon 2007 - Holder podbija Polskę

Holder szybko spakował manatki
i uciekł z Wrocławia… (Fot.T.Armuła)
Jason Crump pięć lat temu wstydził się za Chrisa Holdera i w jego imieniu przepraszał trenera Marka Cieślaka i zarząd wrocławskiego klubu. Były mistrz świata poręczył wtedy za utalentowanego juniora, ale ten nie kwapił się do podpisania kontraktu na kolejny sezon i zniknął z Wrocławia szybciej, niż się pojawił. W Atlasie Wrocław miał zapewniony sprzęt, mechaników, pomoc trenera Cieślaka i oczywiście samego Crumpa. Wybrał większe pieniądze w Toruniu. Miał do tego prawo, ale obietnice były chyba inne. Niesmak i żal pozostał, ale w biznesie nie ma miejsca na umowy słowne z dziećmi i sentymenty.

Sezon 2009 – Holder i Ward zmieszani z błotem

Telewizja, to wspaniały cud techniki. Potrafi wypromować wiele talentów. Przy odrobinie szczęścia można nawet zostać gwiazdą, występując na dalekim drugim planie. Finał Speedway Ekstraligi Toruń – Zielona Góra w 2009 roku miał wielu bohaterów, ale jak w każdym telewizyjnym show - musi być jakiś czarny charakter. W tej roli wystąpili Chris Holder i Darcy Ward. Młode Kangury po zakończonym meczu utopiły w błocie szalik rywali, czyli Falubazu Zielona Góra. Zarejestrowały to przypadkowo w tle kamery TVP. Co ci młodzi ludzie mają pod czaszką? Chyba tylko umiejętność jazdy w lewo…


Ten mecz miał być formalnością. Toruń musiał zwyciężyć.
Przecież w grodzie Kopernika żaden rywal nie wygrywa. Takie pewnie było nastawienie w obozie gospodarzy. Nie ma się co dziwić, że szok i rozczarowanie było ogromne.

Kiedy dzieciaki z Australii ,które nie mogły pogodzić się z przegraną, paplały się w błocie z
Darcy Ward-szelmowski uśmiech
i ciągle coś na sumieniu…
(Fot. T.Arm
szalikiem, to Wiesław Jaguś z Torunia ściskał się z prezesem Dowhanem z Zielonej Góry. Widać z wiekiem na sport patrzy się inaczej. Chyba z większym dystansem i szacunkiem do przeciwnika. Gdybym był na miejscu Warda i Holdera, to bym ten szalik wyprał i przeprosił za swoje zachowanie. Kariera przed nimi stoi otworem, a już na jej początku zamykają sobie niektóre furtki w Polsce. Tych furtek w polskiej ekstralidze jest tylko dziesięć, a kibice są bardzo pamiętliwi. Zwłaszcza w Zielonej Górze, gdzie speedway, to coś więcej niż sport.


Pewne zachowania można wybaczyć kibicom, bo w tłumie człowiek głupieje i nie jest osobą popularną, publiczną. Ale młodym sportowcom ktoś od małego powinien wpajać zasady fair play, szacunek dla rywala i umiejętność godzenia się z porażką. Może do szkół ich posłać, albo chociaż jakąś książkę czasami podrzucić…? Podobno człowiek z wiekiem dojrzewa i ma więcej oleju w głowie. Nie w wypadku Holdera. Najpierw wstydził się za niego Wrocław, a później cała Polska.

Druga część wyliczania ich grzechów jutro. Przypomnę po co Kangury skaczą do Moskwy i dlaczego Ward ma koszmary z młodą mieszkanką Coventry w roli głównej...
 

0 comments:

Prześlij komentarz