Nie szczujcie Janowskiego!

Transfery w sporcie od dawna nie robią na mnie żadnego wrażenia. Sportem rządzi pieniądz i zdążyłem się już przyzwyczaić do tego, że każdy sportowiec ma prawo wybrać pracodawcę, który spełnia jego oczekiwania finansowe i daje szansę na większy rozwój niż konkurencja. Nikt nie jest  niewolnikiem i nie ma obowiązku na siłę przywiązywać się do jakichkolwiek barw klubowych.
Sportowiec? Zawód jak każdy inny.











Niby to rozumiem, ale jak wczoraj rano dotarła do mnie wiadomość o przenosinach lidera Sparty Macieja „Magica” Janowskiego z Wrocławia do Tarnowa, tak do tej chwili nie mogę w to uwierzyć i mam wrażenie, że śnię. I chciałbym się szybko obudzić, bo to jest jakiś koszmar, czyli najgorszy (dla mnie, a nie dla Janowskiego)żużlowy transfer ostatnich pięciu lat. Albo i więcej. Bo ostatni raz byłem chyba pod takim wrażeniem wtedy, gdy Tomasz Gollob uciekał z Polonii Bydgoszcz do... Unii Tarnów. Ale tamte zmiany były pewnego rodzaju ciekawostką. Nie dotyczyły Wrocławia. Nie był to dla mnie transfer tak ważny i osobisty, jak "Magica".

Komentarz zbędny...(Fot.3x T.Armuła)
Macieja Janowskiego w Sparcie zastąpić się nie da. On tu był od początku swojej kariery i dla niego przychodzili kibice. Tłumów co prawda nie było na Olimpijskim, lecz on i tak w pojedynkę znacznie podnosił sprzedaż biletów. I aż strach pomyśleć, co będzie teraz. Frekwencja spadnie pewnie o jakieś tysiąc osób, więc spodziewam się na meczach Sparty czterdziestu fanów pod wieżą, dwudziestu pracowników klubu w parkingu i dziesięciu dziennikarzy na trybunie.

Ale nie liczby są tu najważniejsze. Chodzi przecież o Janowskiego.
Ledwo pojawiła się informacja o jego odejściu, a już ukazały się chamskie, złośliwe i niecenzuralne komentarze w internecie na temat wychowanka Sparty. Nie ukrywam - też jestem rozczarowany, ponieważ byłem przekonany, że obie strony dojdą do porozumienia, ale nie rozumiem tego rzucania inwektywami w stronę Indywidualnego Mistrza Świata Juniorów.

Wrocławski lider chce uwić sobie gniazdko w Tarnowie, czyli założyć plastron z jaskółką i ma do tego prawo. Nie znamy szczegółów tej decyzji. Nie wiemy czym jest ona spowodowana. Ale nie jest tajemnicą, że Sparta ma problemy finansowe i zaległości wobec żużlowców, a Unia Tarnów sypie mamoną na lewo i prawo. Oczywiste jest, że "Jaskółki" kusiły Janowskiego kadrą swojego zespołu, bo pojawią się w niej jego nauczyciele - trener Marek Cieślak i mistrz świata Greg Hancock. To mógł być argument ważniejszy od kasy. Janowski ma talent i ambicje, a wymieniona dwójka może mu pomóc w drodze na szczyt.
Coś w tym złego? Gdybym otrzymał ofertę życia to bym się nie zastanawiał i nie oglądał wstecz nawet przez chwilę.

Obstawiam, że to 1. wywiad Janowskiego w prasie, jakiego udzielił.
Macieja Janowskiego poznałem w 2006 roku. Miałem to szczęście, że zajmowałem się wówczas żużlowymi szpaltami we wrocławskim Słowie Sportowym. Już wtedy na pierwszy rzut oka było widać, że adept wrocławskiej szkółki ma poukładane w głowie, a Marek Cieślak jest jego autorytetem. Na treningach w sali wyróżniał się pracowitością i zaangażowaniem. Nie mógł się go nachwalić jego drugi trener Mariusz Cieśliński. To był talent, który rodzi się raz na dekadę, ale o tym wtedy wiedział tylko coach wrocławian i jego najbliższe grono współpracowników. Janowski to odkrycie trenera kadry narodowej, ale duży wpływ na rozwój "Magica" ma Greg Hancock. O żużlowca z USA Cieślak był zawsze trochę "zazdrosny" i starał się rolę Amerykanina nieco w kwestii Macieja umniejszać. I przykładowo, kiedy pojawił się w Słowie Sportowym pierwszy wywiad z juniorem Sparty jeszcze przed jego licencją pod tytułem Uczeń Hancocka, to Marek Cieślak, jako pierwszy dzwonił do mnie z uwagami na jego temat. Zapytał mnie wtedy: skoro Greg jest jego nauczycielem, to ja się pytam, gdzie on teraz jest, kiedy my tu przez całą zimę wyciskamy z młodego siódme poty i uczymy go żużla od podstaw? No i musiałem się tłumaczyć, że tytuł miał być Sodówka mi nie grozi, ale przeszedł ten krótszy i bardziej chwytliwy, choć zdecydowanie mniej prawdziwy.

Trener Cieśliński pomógł go wyrzucić na szczyt.
Wracając do oryginalnego tytułu tego wywiadu, to faktycznie Maciej Janowski wiedział wtedy co mówi. Minęło pięć lat, przyszła sława, sukcesy, pieniądze, a on jest taki sam. Sodówka mu nie odbiła. Otwarty dla mediów, życzliwy dla fanów. Skromny, spokojny na co dzień, ale dynamit i walczak na torze. Przez ostatnie lata bawił wrocławską publikę swoją jazdą i był idolem kibiców. Był chłopakiem "stąd" i dlatego wszyscy go kochali, mieli frajdę obserwując jego rozwój, każdy sukces i najmniejszy krok w kierunku wielkiej kariery. Osiągnął to swoją ciężką pracą. Na treningach dawał z siebie wszystko. Kiedy wszyscy kończyli zajęcia on potrafił zostać dłużej na sali i dalej skakać na batucie/trampolinie pod sam sufit dachu hali AWF.

Kiedyś Piotr Pietraszek z Radia Wrocław chciał z nim zrobić wywiad przed egzaminem na licencję żużlową. Obserwował trenującego Janowskiego i w końcu zniecierpliwiony zapytał mnie ile to jeszcze potrwa skoro wszyscy już poszli dawno do szatni. Odpowiedziałem mu krótko: aż padnie na twarz albo go wyniosą, żeby zwolnił miejsce dla innych ćwiczących.
Taki właśnie jest "Magic", więc muszą już w Tarnowie zacierać ręce. Będą panowie działacze zadowoleni…

Dziura na pozycji juniora w Sparcie nie do załatania...
A ja mam tylko nadzieję, że tych niezadowolonych "kibiców" z Wrocławia, którzy źle mu życzą jest niewielu i nikt mistrza świata juniorów na ulicy nie zlinczuje. Wierzę w zdrowy rozsądek kibiców Sparty i ich pamięć. Przez te lata Janowski zrobił przecież tak dużo dla Wrocławia, że zapomnieć tego chyba nie można. Nie szczujcie Janowskiego! Facet jest dorosły. Podąża własną drogą życiową i własną ścieżką kariery.

Pięć lat temu po pierwszym wywiadzie powiedziałem do niego bez większych emocji: dzięki za rozmowę, Maciek. Chłopak nie miał przecież nawet licencji. Mogło coś z niego być, ale nie takie talenty zmarnowane polski żużel widział.
A teraz to dorosły, doświadczony i ukształtowany żużlowiec z sukcesami. Czas leci i ucieka, jak motocykl żużlowy na prostej. A zatem zdejmuję czapkę z głowy i z większym, niż przed laty szacunkiem chciałem za te wszystkie sukcesy, wygrane, chwile radości i kawał dobrego żużla w barwach wrocławskich, Panu Maciejowi serdecznie podziękować.

PS:

Otwieram gazety, przeglądam internet i mam dość. Chciałbym te wszystkie media piszące o transferze Janowskiego spalić i zniszczyć. Musicie mi o tej transferowej tragedii co chwilę przypominać?!
Ale ten fakt w końcu do mnie dotrze, a nieuzasadniona złość do mediów minie. Przecież nie można karać posłańca za to, że przynosi złe wieści...

---
Posłuchaj, jak Janowski przegapił pierwszy rodzinny trening... (kawałek wywiadu z 2006 roku)


 

0 comments:

Prześlij komentarz