Jednak fani przed spotkaniem byli świadkami organizacyjnej porażki. Do dyspozycji kibiców były tylko dwie kasy. Do każdej stał sznur ludzi i w każdej obsługiwała jedna kasjerka, która nie była w stanie zapanować nad sytuacją i sprzedawać biletów za pięciu.
No i był stres i nerwy jeszcze przed wejściem, a większość osób przybyła pod Orbitę na długo przed pierwszym gwizdkiem, więc miała prawo oczekiwać, że wejdzie na trybuny na czas.
Pod koniec pierwszej kwarty ludzie wciąż stali w kolejce, a organizatorzy walczyli z zepsutą drukarką do biletów. A była oczywiście jedna…
Sam mecz można podsumować krótko: poziom sportowy wrocławian nie ten, co kiedyś, ale atmosfera, jak przed laty. Śląsk straszył niską skutecznością. Przede wszystkim słabo wykonywał rzuty wolne i to w sumie przesądziło o wyniku końcowym, czyli minimalnej porażce gospodarzy. Mecz nie stał na wysokim poziomie, ale trzymał publikę w napięciu dosłownie do ostatniej sekundy. Zgodnie z tradycją ostatnią minutę rywalizacji kibice oglądali na stojąco. Doping pełnej hali robił wrażenie, ale nie da się ukryć - kameralna Orbita nie może się równać z Halą Stulecia. Nie ta pojemność i przez to nie do końca ten klimat.
Czy działacze Śląska Wrocław mogą być spokojni o frekwencję w kolejnych meczach? Po tym co zobaczyli w środę wieczorem mogą raczej spać spokojnie, bo:
1. Kibiców na pewno nie odstraszą ceny biletów. Są niskie, czyli dopasowane do poziomu sportowego drużyny.
2. Co prawda mecze często są wieczorem w środku tygodnia, ale nie są to żadne nowości dla kibica. Jak komuś zależy, to przyjdzie.
3. Podział wrocławskich kibiców na tych, którzy uznają i bojkotują ekstraklasowy Śląsk teoretycznie powinien zaszkodzić frekwencji, ale paradoksalnie może sprawić, że hala będzie zawsze pełna, ponieważ zwolennicy ekipy z wyższej klasy rozgrywkowej mogą przeprowadzać totalną mobilizację i walić na trybuny tłumami, żeby udowodnić przeciwnikom, że Śląsk powrócił, ma się dobrze, ma kibiców i zamierza walczyć z najlepszymi.
Jedyne co może odstraszyć publikę, to poziom sportowy 17-krotnych mistrzów Polski. Jeśli ekipa odbudowana przez Przemysława Koelnera będzie dostawała regularne baty od rywali, to kredyt zaufania fanów może szybko się wyczerpać, a ich cierpliwość skończyć.
Ale to przecież nie dotyczy prawdziwych kibiców, którzy nie mają wątpliwości, że kibicują „prawdziwemu Śląskowi”.
Tomasz A®muła
0 comments:
Prześlij komentarz