Koszykarski poker

Chciałbym napisać, że wybrałem się we wtorek z kolegami na mecz Śląska do Orbity, ale to by było za dużo powiedziane. Co prawda wynik został zapisany, punkty w tabeli też rozdane, lecz to nie był mecz. To był co najwyżej sparing punktowany między Śląskiem i chłopakami z podwórka, co grają raczej w streetball'a przy trzepaku, a za kosz służy im opona zawieszona na drzewie na wysokości metra osiemdziesiąt, żeby każdą akcję można było kończyć potężnym wsadem bez latania w powietrzu.


91:48.  Mogło być wyżej, ale trener na szczęście dał zagrać wszystkim zawodnikom. Każdy zrobił swoje. Fajna ta wroclawska ekipa, lecz nieco smutne jest, że młodych zawodników i wychowanków brak. Z całym szacunkiem dla Kulona, ale do ekstraklasy się nie nadaje. O ile Skibniewskiego i Hyżego można liczyć jako swoich ludzi z Wrocławia, tak reszta jest z łapanki. To była udana łapanka, ale nikt mi nie wmówi, że to ekipa młodzieżowa i budowa składu z perspektywami na wiele lat...

 
Kulon i Burnatowski. Jestem na nie...
Nie narzekam, bo przywiązania do barw klubowych w sporcie nie ma, ale miejsce na ławce dla polskich, wrocławskich młodych wilków jest. Bo po co nam Kulon i Burnatowski...? Airball’e i 0/3 z gry to ja też mogę zrobić.

Mladenović. Znowu zawodnik meczu.
Słów kilka o poziomie ligi. Nie napisałem wstępu, żeby pastwić się nad gośćmi ze Starogardu Gdańskiego. Wpadki zdarzają się każdemu. Są takie dni kiedy zupełnie nie idzie. Śląsk w Radomiu też zagrał fatalnie. Spadł na nich deszcz trójek, na które nie potrafili znaleźć odpowiedzi. To był deszcz Rosy i łzy Śląska. Ale to już historia. Nie każdy mecz może stać na wysokim poziomie i trzymać w napięciu do samego końca. Niech nikomu nie przychodzi do głowy pomniejszać za chwilę ligę. Argumenty niby są. Bo poziom nie jest równy, bo mecze do jednego kosza. Ale ogólnie jest OK. Niespodzianki w lidze już były i jeszcze niejedna przed nami. Zawsze będą mocni i słabi. I zawsze w wyścigu po tytuł mistrzowski z maszyny startowej wyskoczy czarny koń rozgrywek, który przeskoczy niejedną przeszkodę w postaci silniejszych zespołów mimo, że nie ma w swoim klubie za dużo... siana. 


 PS:
Kolega Nadach znowu utopił na zakładach. Taka już chyba tradycja, że za bilety o wartości 10 złotych płaci  15, bo wtapia piątaka na zakładach. Stawia na złego konia. Dużo mi opowiadał o systemach obstawiania.  Od meczu z Lublinem wchodzę w to. Tylko w odróżnieniu od niego ja zamierzam wygrywać.  Taki koszykarski poker albo ruletka co się kręci po koszykarskiej obręczy trzy metry i pięć centymetrów na ziemią. Może zagram za trzysta. Grunt to nie umoczyć bańki dwieście. Wszystko albo nic...

Tomasz Armuła
 

0 comments:

Prześlij komentarz