Wyścig dwóch prędkości

Sezon rozpoczęty. "Ślężański Mnich" był pierwszym sprawdzianem formy w tym roku i pokazał mi gdzie moje miejsce w peletonie. Miejsce to odległe-sto osiemdziesiąte piąte na dwustu czterdziestu dwóch, którzy dojechali do mety. Można się śmiać, ale to mój najlepszy wyścig w "karierze". Rekord trasy pobity o prawie sześć minut, średnia prędkość 31 km/h i pierwszy raz udało mi się utrzymać w grupie, a nie pedałować samotnie od startu do mety. A to ważne, bo w kupie siła. Jak się nie ma w nogach, to trzeba mieć w głowie, czyli kombinować i trzymać się peletonu/grupy maruderów, aby trochę odpocząć.

Najważniejsze to trzymać się grupy...
To było chłodne niedzielne przedpołudnie w Sobótce i wyniszczające 34 kilometry. Absolutnie nie dystans był tam zabójczy, ale tempo narzucone przez najmocniejszych "amatorów", którzy wrzucili piąty bieg pięć metrów po starcie. I tyle ich widziałem. Żadnej strategii, tylko atak, atak i jeszcze raz atak. Ruszyłem za nimi prosto do krainy bólu, bo już po kilometrze zabrakło mi tchu i zacząłem wypluwać płuca. To była czysta brawura i szaleństwo. To był sport. Nie ma co płakać. Wiedziałem po co tam przyjechałem i co się będzie święcić od pierwszych metrów. 
Wypluwam płuca...

Dla mnie to był twardy, okrutny i miażdżący wyścig, bo peleton był bezwzględny i nie zostawiał najsłabszym złudzeń. Po prostu peleton połknął mnie na raz jak głodny tygrys kończący Wielki Post. Ale tragedii nie było. Najważniejsze to zwolnić i jechać swoim tempem. Nie podpalać się i nie gonić najlepszych. W przeciwnym razie nie dojedzie się do mety. Grunt, że impreza cieszy się coraz większą popularnością. Im więcej startujących tym łatwiej złapać grupę, która jedzie na podobnym poziomie.

Imprezę wygrał "amator" Piotr Wadecki. Czterokrotny Mistrz Polski i olimpijczyk z Sydney. Utrzymał średnią 40 km/h. To był kolejny wyścig dwóch prędkości, czyli ściganie prawdziwych amatorów z byłymi zawodowcami i grupami kolarskimi, które przyjechały z całej Polski, a nawet z Czech i Litwy. Pytanie czy jest sens robić dwa wyścigi w jednym? Ja się bawiłem dobrze, ale wolałbym ścigać się z ludźmi, którzy mnie nie dublują na trasie. 

Meta...
Nie m co jednak narzekać i trzeba walczyć z samym sobą. Myślałem, że utrzymanie prędkości na tej trasie powyżej 30 km/h nie jest w moim przypadku możliwe. A tu niespodzianka. Okazało się, że różnica między niemożliwym a możliwym polega jedynie na stopniu determinacji.

Pozdrawiam prawdziwych amatorów. Widzimy się na Żądle Szerszenia.

Nie wszyscy mieli szczęście. Nie brakowało kraks wśród amatorów i zawodowców. Lista kontuzji w wyścigu amatorskim była dość długa. Jedni mieli pewnie pecha, a innych poniosła ułańska fantazja. Adrenalina buchała od startu do mety:

143 - uraz głowy
468 - skurcze podudzia
592 - stłuczenie barku
986 - stłuczenie biodra
810 - złamany obojczyk lewy
548 - obtarcie biodra i kończyny dolnej prawej
497 - stłuczenie łokcia lewego
132 - uraz barku, otarcia
56 - złamany nos, otarcia
64 - uraz barku, otarcia
1003 - uraz szczęki
130 - otarcia kończyn górnych i dolnych
189 - otarcia kończyn górnych i dolnych


 I na koniec filmik z imprezy autorstwa Krzysztofa Cirockiego. 10 sekunda filmu moja:) Normalnie jakoś się kręci... :)


 

0 comments:

Prześlij komentarz