0,25 zawodnika, czyli ćwierć sukcesu Sparty

Sebastian Ułamek podpisał kontrakt ze Spartą Wrocław. Kamień spadł mi z serca. Odetchnąłem z ulgą, bo powróciła nadzieja, że wrocławianie jednak nie oddadzą ekstraligi bez walki. Cieszy mnie ten transfer, bo to najlepsza informacja z żółto-czerwonego obozu od kilku miesięcy. Ale nie myślcie, że skaczę z radości pod sufit z tego powodu. Nie jestem fanem Ułamka. Wiem jednak, że obie strony musiały dojść do porozumienia, bo nie miały innego wyjścia. Jesteśmy świadkami żużlowego małżeństwa z rozsądku.


Prawda jest taka, że Sparta Wrocław to tonący okręt, który chcą opuścić wszyscy naraz i w szalupie ratunkowej zaczyna brakować już miejsca. Trzeba być mocno zdesperowanym, żeby starać się o kontrakt na Dolnym Śląsku i wypływać w rejs na tej łajbie, ale na szczęście odważnych nie brakuje. Najpierw dogadał się z WTS Nicolai Klindt, a teraz Sebastian Ułamek. Oni powinni dostać gratis do kontraktu kapok i wiaderko do wylewania wody, żeby szczęśliwie utrzymać się w sezonie 2012 na powierzchni. Ale im to pasuje. Biorą ofertę w ciemno, ponieważ nikt inny ich nie chce. Wrocławski klub jest na nich skazany. Nie oznacza to jednak, że jest skazany na sukces. 





Klindt i Ułamek już we Wrocławiu kiedyś jeździli. Polak startował w barwach Atlasu w 2001 roku. Mieliśmy wówczas prawdziwy dream team, który miał zdobyć złoto DMP. Skończyło się na srebrnym medalu, bo jak wiadomo, same nazwiska nie jeżdżą. Toruń nie przestraszył się Krzyżaniaka, Sawiny, Hancocka, Dadosa i Ułamka. To był mocny zlepek indywidualności, a nie prawdziwa drużyna. I teraz będzie podobnie, ale kibice będą obserwować zlepek przeciętniaków dopasowanych do siebie tylko średnią KSM. A ta jest ważna, ponieważ każdy klub musi wydusić z KSM minimum 34 punkty. We Wrocławiu wciąż tego wyniku brak.
Duńczyk Nicolai Klindt tez już u nas startował. Wspominałem ostatnio, że zaczynał karierę w Atlasie w 2006 roku pod okiem Marka Cieślaka. Załapał się nawet na złoty medal DMP we Wrocławiu, ale jego talent jakoś nie eksplodował. Raczej rozpłynął się później na zapleczu ekstraligi. Szału nie ma z tymi wzmocnieniami. Będzie walka o przetrwanie.

S.Ułamek. Szczera radość z powrotu do Wrocławia...? (Fot.ulamek.pl)
Ułamek Janowskiego nie zastąpi i tłumów na stadion nie przyciągnie. Bjerre też nie jest idolem wrocławskiej publiczności, bo podobnie jak Ułamek myśli tylko o kasie i całą resztę ma głęboko gdzieś. Na szczęście Polak otrzymał już zaległości z Unii Tarnów, więc nie ma powodów do narzekań. Może spokojnie inwestować w sprzęt i kupować kevlar z wszytym plastronem Sparty.
Dobrze, że jest z nami Tomek Jędrzejak. Fani lubią jego widowiskową jazdę, ale czasami za bardzo ściga się na granicy ryzyka, a brawura bywa zgubna i bolesna. „Ogór” za często wystawia się na kontuzje.
Podobno wciąż jest nadzieja na zatrzymanie we Wrocławiu Piotra Świderskiego, ale ja w to nie wierzę. Bardziej przekonują mnie informacje o ściągnięciu Roberta Miśkowiaka, który ma wymarzony KSM i tylko dzięki niemu świetnie wkomponowałby się w zespół.

Dla mnie Sebastian Ułamek to ¼ klasowego żużlowca, ale to i tak już ćwierć sukcesu Sparty Wrocław. Obawiam się tylko, że jeśli WTS nie wyjdzie z dołka finansowego, to możemy nie dojechać sezonu do końca. Obstawiam, że przy pierwszych najmniejszych zaległościach w wypłatach Kenneth Bjerre znowu powie: Bjerre nogi za pas, a Sebastian Ułamek ruszy zaraz za nim. I to szybko. Bez wahania. Podejmie taką decyzję dosłownie w ułamku sekundy…
 

0 comments:

Prześlij komentarz