Chcę jasnej strony czarnego sportu

Jakoś tak zupełnie przypadkowo wpadły mi dziś linki do dwóch filmików żużlowych. Pierwszy to Diabły z 1963 roku:

A drugi to zapowiedź filmu Adama Kulewitza Czarnoślad:


Patrzę na te produkcje i mam wrażenie, że oglądam dwa horrory klasy B a nie zawody sportowe. Upadki, dramaty i muzyka jak w Teksańskiej masakrze piłą mechaniczną. To nie polepsza wizerunku żużla. W tym sporcie zdarza się wiele tragedii, ale bez przesady. Nie jesteśmy świadkami corridy w każdą niedzielę podczas sezonu żużlowego w naszym kraju.

Czy ktoś wreszcie pokaże na ekranie jasną stronę czarnego sportu...?
 

Quo vadis speedway’u kochany?

Przeczytałem dziś tekst Janusza Panka: Piszesz o żużlu?Najpierw zapłać i zastanawiam się po tej lekturze dokąd zmierza polski żużel. Temat odstraszania mediów od tego sportu nie jest oczywiście nowy. Radio Wrocław, które kiedyś słynęło z relacji meczów żużlowych na żywo bieg po biegu, dawno dało sobie z tym spokój. I to nie dlatego, że redaktor Piotr Pietraszek zdarł sobie zupełnie gardło podczas komentowania tych spotkań. Powodem było to, że Radio Wrocław nie chciało pozwolić na to, aby ktoś zdarł z niego kilka tysięcy złotych za możliwość przeprowadzenia relacji na żywo. I słusznie, ponieważ to była dla regionalnego radia kosmiczna kasa. Bo za co radio ma płacić w tej sytuacji? Za to, że promuje sport żużlowy i jest darmową reklamą dla klubu? To nie była "cegiełka" albo symboliczna kwota, więc się pytam dokąd to wszystko zmierza?!

Wszyscy są pazerni na kasę. Podobnie było w Toruniu w 2011 roku podczas półfinałów. Wtedy leszczyńskie Radio Elka chciało przeprowadzić relację ze spotkania „Byków” z „Aniołami”, ale kwota za transmisję była 10 razy większa od tej wcześniejszej w rundzie zasadniczej.
Nie chcą przepłacać radia, to co tu dopiero mówić o portalach internetowych i małych redakcjach, gdzie pracują za darmo sami zapaleńcy.

Minęło kilka lat. Promocji żużla we Wrocławiu prawie nie ma. Nawet nie ma chętnego do objęcia stanowiska speca od marketingu w Sparcie. I ciężko się dziwić, bo marketingowe wyjście na prostą w tym klubie to typowa mission impossible. Trudniejsza i bardziej niewdzięczna fucha w tym kraju to już chyba tylko stołek Ministra Zdrowia…

Podsumować to można krótko, bo rozpisywać się nie ma sensu. 

Parodią jest już fakt, że wielu doświadczonych dziennikarzy musi się zadowolić akredytacją na mecz, bo za promowanie żużla nie mają wypłaty. Wprowadzenie opłaty za akredytację, to już jawna kpina z tego zawodu.