Przeklęty artykuł 718!

Sparta nie zwalnia tempa! Tydzień temu WTS pokonał u siebie Włókniarza z Częstochowy, a wczoraj wrocławianie poradzili sobie z Polonią Bydgoszcz. Gospodarze zawiesili poprzeczkę rywalom wysoko, ale ostatecznie wygrali nisko 46:44. Kto nie był i nie widział na żywo niech żałuje. 


Wszystko wyjaśniło się dopiero w ostatnim biegu. I właściwie do samej kreski nikt nie mógł być pewny, jak to się zakończy. A to dlatego, iż tor na Olimpijskim sprzyjał walce i kibice byli świadkami wielu mijanek. Nikt nie odpuszczał do samej kreski. Najpierw junior Patryk Dolny odważnie wydarł jeden punkt na mecie Woźniakowi i dzięki temu Sparta wygrała 4:2 (39:33), a w powtórce 14 wyścigu osamotniony Tomasz Jędrzejak bronił się cztery okrążenia przed Buczkowskim, ale przegrał z nim na samej kredzie! (http://sport.tvp.pl/zuzel/enea-ekstraliga/wideo/kapitalna-walka-jedrzejaka-z-buczkowskim/8071981)

Od razu przypomina się akcja z Grand Prix między Gollobem i Nilsenem…

Oby więcej takich spotkań, to może frekwencja nieco podskoczy i ludzie uznają, że warto wyjść w niedzielę z domu. 
Wspomniany bieg czternasty okazał się bardzo pechowy dla Sebastiana Ułamka. Zawodnik Sparty wyszedł równo spod taśmy z rywalami i na wejściu w łuk zabrakło dla wszystkich miejsca. Nikt nie chciał odpuścić i porządnie się pod bandą zakotłowało. Ale to był pierwszy łuk, więc sędzia nikogo nie wykluczył i chciał powtórzyć bieg w czteroosobowym składzie. Co prawda Curyło i Buczkowski pozbierali się z toru sami i mogli jechać ponownie, lecz Ułamek niestety musiał skorzystać z podwózki karetki. 
I tu się zaczął kolejny problem. Poturbowany żużlowiec Sparty nie mógł wyjechać do powtórki wyścigu i kibice byli pewni, że zobaczą w jego miejsce rezerwowego juniora. Ale nikt nie miał prawa pojechać za Ułamka! Dlaczego? Bo taki jest regulamin. 
Artykuł 718, punkt 7:  
                                             
W biegu powtórzonym, zawodnika można zastąpić tylko wówczas, gdy zawodnik nie jest wykluczony lecz jest niezdolny do startu w biegu powtórzonym z powodu kontuzji, do której przyczynił się zawodnik wykluczony z biegu.
Problem w tym, że sędzia nikogo nie wykluczył. Czyli kontuzja Ułamka przestaje mieć znaczenie. Ja tu widzę sytuację bez wyjścia. Taki artykuł 718 trochę jak Paragraf 22 z powieści Josepha Hellera. No i we wspomnianej powtórce „Ogór” nie sprostał Buczkowskiemu, zrobiło się 4:2 dla Polonii i przewaga gospodarzy stopniała do dwóch punktów (43:41). Zaczęła się nerwówka. A zwarty i gotowy rezerwowy czekał na swoją szansę z zaledwie trzema startami na koncie tego dnia.
Ale z przepisami nie wygrasz. Każdy żużlowiec z polskiej ligi od dawna przecież wie, że jego największym rywalem nie jest drugi facet na torze, ale REGULAMIN DRUŻYNOWYCH MISTRZOSTW POLSKI…
 

Po TdPA w Karpaczu

Na kilka godzin przed rozpoczęciem 69. Tour de Pologne UCI World Tour, na trasie Jelenia Góra - Karpacz - Jelenia Góra odbył się Tour de Pologne Amatorów. Na starcie stanęło około 500 kolarzy, a najlepszymi okazali się Magdalena Hałajczak i Piotr Sułek. 

Punktualnie o 9:00 wyruszył potężny peleton miłośników kolarstwa, którzy chcieli się zmierzyć z podjazdem Orlinek, poczuć smak emocji związany z największym wyścigiem w Polsce i jednym z największych na świecie Tour de Pologne.
Trasa pierwszego z dwóch tegorocznych wyścigów Tour de Pologne Amatorów liczyła niespełna 40 kilometrów. Najszybszy zawodnik - Piotr Sułek pokonał ją w czasie 1 godziny 1 minuty i 16 sekund. Najlepszą kobietą okazała się Magdalena Hałajczak, która potrzebowała 1 godziny 8 minut i 28 sekund, aby pokonać wymagającą trasę.
- Nie trenowałem na tej trasie, ale byłem w Karpaczu i przejechałem się po niej. Nie lubię płaskiego i wykorzystałem podjazd. Pod cały Orlinek goniłem Radka, który wystartował z wcześniejszego sektora, ale udało się wygrać. Postaram się również wystartować w Bukowinie Tatrzańskiej - powiedział triumfator Piotr Sułek.
W wyścigu wystartowało wielu byłych świetnych sportowców, polityków i celebrytów. Wszyscy podkreślali jak wspaniała jest to inicjatywa i jak wiele pozytywnych emocji jej towarzyszy, a przy tym wspiera szczytny cel, Fundację Akogo?
Dzisiejszy wyścig niewiele miał wspólnego z amatorstwem. Dominowały rowery z karbonu i łydki ze stali. Półzawodowcy wbili mnie w asfalt i pokazali mi moje miejsce w szeregu. Ale 304. miejsce na prawie 500 osób to żaden wstyd. W niedzielę drugie starcie.
- Wystartowałam dziś trochę treningowo, ale było super. Startuję też w Skandia Maraton Lang Team, a ostatnio wystartowałam w półmaratonie Ironman. W Bukowinie również wystartuję i tam dam z siebie wszystko - powiedziała Iwona Guzowska.
W wyścigu wziął udział również Marszałek Województwa Dolnośląskiego Rafał Jurkowlaniec, który dodał: - Było świetnie. Trochę gorąco, ale fantastyczna trasa.
Nie zabrakło także Prezesa Polskiego Związku Kolarskiego Wacława Skarula, który startował z numerem 1, a na mecie powiedział: - Jechałem ze Staszkiem Szozdą, wspaniała atmosfer i cudowna inicjatywa. Każdy go wystartował i przejechał trasę może być z siebie dumny.
Wielkie emocje za nami. Jeżeli przegapiłeś pierwszy start Tour de Pologne Amatorów, to nie zapomnij, że spotykamy się także w Bukowinie Tatrzańskiej. Już w najbliższą niedzielę ruszamy spod Bukovina Terma Hotel Spa. Zapraszamy!

(www.tourdepologneamatorow.pl)
 

Zaczynamy!

Nadszedł dzień, w którym odbieram zawodowcom koszulkę lidera. Od jutra jestem Królem Orlinka i numerem jeden całego Tour de Pologne:)

(Z Ondrejem Sosenką-idolem sprzed lat- podczas kryterium ulicznego w Pradze)

Ondřej Sosenka (ur. 9 grudnia 1975 r. w Pradze) - czeski kolarz zawodowy od 2000 r. W latach 2001 i 2004 wygrał wyścig Tour de Pologne.

19 lipca 2005 r. pobił w Moskwie rekord świata w jeździe godzinnej, uzyskując na torze Kryłatskoje 49,700 km. Poprzedni należał do Brytyjczyka Chrisa Boardmana i wynosił 49,441 km.

A jutro na trasie wspieramy fundację Ewy Błaszczyk http://www.akogo.pl/

 

Poczuć atmosferę Tour de France...:)

Choć przez chwilę poczuć się we wtorek, jak bohater Tour de France...:) Odliczanie do wyścigu dobiega końca! 
10 lipca startuje 69. Tour de Pologne UCI World Tour. Zanim kolarze zawodowi wyruszą na trasę, wszyscy amatorzy będą mieli okazję do pokonania m.in. Orlinka w wyścigu Tour de Pologne Amatorów. 
PROGRAM ZAWODÓW: 

09.07.2012

13:00 - 20:00 - zapisy w Biurze Zawodów w hotelu na ul. Sudeckiej 63

10.07.2012

6:00 - 8:10 - zapisy w Biurze Zawodów w hotelu na ul. Sudeckiej 63 8:30 - ustawienie uczestników w sektorach 9:00 - start 11:30 - zamknięcie trasy 12:00 - dekoracja
 

Żużel po wrocławsku

We Wrocławiu sensacja! Skazana na pożarcie Sparta pokonała mistrza Polski Falubaz Zielona Góra 47:42! To był długo oczekiwany sukces sportowy. Szkoda tylko, że organizacyjnie znowu ponieśliśmy klęskę. Mecz miał się zacząć o 16. Jednak żużlowcy wyjechali do prezentacji dziesięć minut wcześniej. Sporo osób stało wtedy jeszcze pod kasami, albo piło piwo w ogródku. Mieli prawo. Ale to jest nic. Do braku szacunku można się na Olimpijskim przyzwyczaić.  A kto się nie mógł przyzwyczaić ten po prostu przestał przychodzić. I tak oto zapełniamy ten ogromny stadion w sile 4000 fanów. I to tylko pod warunkiem, że przyjezdnych jest, jak w niedzielę – około 1000…

Nie o wyniku i zawodach chciałem pisać, lecz o tym, jak bardzo różnią się kibice Sparty i Falubazu. Wrocławianie przychodzą na Stadion Olimpijski, jak do kościoła. Natomiast fani z Zielonej Góry doskonale wiedzą gdzie i po co przyszli. 

Może i mają zakaz stadionowy. Może niektórzy przesadzają z alkoholem. Ale tak jest wszędzie. Oni (nie licząc drobnych wyjątków) są najlepsi w Polsce, a nawet na świecie. Taka prawda.
Co usłyszałem od spikera zawodów w dniu wczorajszym? Brzmiało to mniej więcej tak: Drodzy kibice Falubazu! Usiądźcie! Dajcie obejrzeć zawody innym! Nie zasłaniajcie! Nie skaczcie po ławkach. Szanujcie nasz stadion!

I to jest właśnie ta różnica w mentalności i podejściu do oglądania zawodów sportowych. Ja jestem przeciwny chuliganom. Uważam, że należy ich ze stadionów wyprowadzać i karać. Ale zaznaczam – większość przychodzi dobrze się bawić i robi to doskonale. Oprawy kibiców Myszki Miki są najlepsze. A że człowiek czuje się jak gość na własnym stadionie podczas meczów z Zieloną Górą…? No cóż, nie można za to karać i uciszać przyjezdnych!

A apel o to, aby nie skakać jest śmieszny, ale trzeba spikera zrozumieć. Każdy najmniejszy wstrząs może sprawić, że rozpadną się mury,  posypią na głowy kibiców cegły i rozpadną pod nimi ławki. A wtedy dojdzie do tragedii. Te apele to dla naszego dobra i bezpieczeństwa…
Poniżej tekst, który pisałem już rok temu po jednym z meczów z Falubazem. Przypominam go jeszcze raz, ponieważ we Wrocławiu nic się nie zmienia i jest on wciąż aktualny.






Żużel po wrocławsku

W ubiegłą niedzielę na Stadionie Olimpijskim byłem świadkiem aktu wandalizmu i chamstwa. Grupa pseudokibiców Falubazu zapanowała nad całym stadionem. Byli wszędzie. Robili tłok przed kasami. Panoszyli się przy dystrybutorach z piwem i co najgorsze - zajęli w środku mnóstwo miejsca.

Jeszcze przed zawodami zaczęli głośno krzyczeć i dopingować swoich zawodników. Nie dało się słuchać muzyki, spikera i skupić na czytaniu, jakże ciekawego programu zawodów. Kiedy pod wieżą siedziało dwóch wrocławskich fanów, zielonogórzanie byli już na swoim sektorze w sile dwóch tysięcy. Wyglądało to komicznie. Czułem się, jak na meczu wyjazdowym. Z czasem wierni fani Sparty zebrali się w kupkę, ale byli milczący. Nie mieli siły przebicia. Byli w szoku i długo dochodzili do siebie.

Tak się nie robi, drodzy fani Falubazu! Nie wolno onieśmielać miejscowych. Jesteście u nas tylko gośćmi i jakieś reguły powinny obowiązywać. Podobno podnieśli wam ceny wejściówek na nasz stadion. Ktoś wiedział, że na kibicach przyjezdnych zarobi. Ale was to i tak nie powstrzymało? Może następnym razem nasi wymyślą coś innego i was zniechęcą. A może jednak lepiej, że przyjeżdżacie?? Skoro wrocławianie nie przychodzą licznie na żużel, to ktoś to wrocławskie jeżdżenie w lewo utrzymywać przecież musi.
Z czasem zachowanie gości było coraz gorsze. Zaczęli skakać, tańczyć i śpiewać! Takich rzeczy we Wrocławiu się nie robi! Stadion Olimpijski to obiekt zabytkowy. Tu się nie skacze po drewnianych ławkach. Kto to będzie później czyścił? Kto naprawi?

Olimpijski sypie się od spodu. Takie dzikie zachowania mogą go doprowadzić do kompletnej ruiny. I będziemy mieli zgliszcza i pył, jak w 1945 roku po upadku Festung Breslau. Takie wariackie zachowania to można było odstawiać zaraz przed II Wojną Światową podczas Niemieckiego Festynu Gimnastyki i Sportu. Wtedy nasz żużlowy Hermann Goring Stadion był w tak dobrej kondycji, jak wspaniali niemieccy chłopcy, którzy ćwiczyli tu wtedy dużo i nie bez powodu przecież. Nie ma się co wstydzić. Takie uroki historii.

My, kibice z Wrocławia traktujemy nasz stadion i jego okolice z szacunkiem. To przecież prawie muzeum. Przychodzimy na mecze w małych grupkach. Często nawet w pojedynkę. Nie zabieramy przypadkowych osób. Nie chcemy, aby robili sztuczny tłok. I tak już jest ciężko wyjść ze stadionu, bo obiekt nie spełnia wymogów bezpieczeństwa. Wszędzie są wysokie schody i wąskie wejścia.
Rozrzucamy się w sile około trzech tysięcy (i to nam wystarcza) po całej koronie i obserwujemy w ciszy. I jak mówiłem - robimy to z szacunku do siebie i mieszkańców pobliskiego Zalesia, Biskupina i Sępolna, gdzie średnia wieku wynosi około 60 lat. Wrocław nie może się doczekać nowych żużlowych tłumików. Będzie jeszcze ciszej, skromniej. W sam raz dla spacerujących w okolicy emerytów, żeby nie musieli już ściszać aparatów słuchowych w niedzielę po kościele.

Wrocławski spiker Andrzej Malicki zapytał publikę podczas meczu z Falubazem: "Czy Wrocław chce żużla?" I odpowiedziała mu jedna trąbka i jakieś ospałe brawa. Malicki robi co może, żeby zapełnić stadion. Błaga, prosi fanów, żeby zabierali rodziny. Nakazuje, by każdy następnym razem zabrał trzy inne osoby. To już nawet nie jest zabawa, czy promocja. To zwykły akt desperacji. A ja się pytam po co to wszystko? Dobrze jest, jak jest. Chcecie nam zrobić z Wrocławia drugą Zieloną Górę lub Leszno? My jesteśmy normalni. Bawimy się po wrocławsku.

Gorzów ma świetny stadion im. Edwarda Jancarza. Toruń ma fantastyczną MotoArenę. Zazdrości temu miastu cały żużlowy świat. To miejsce samo w sobie jest wielkim magnesem przyciągającym kibiców i władze BSI z całym cyrkiem GP. Wrocław ma obiekt, który wkrótce może rozpaść się w pył. Stary Stadion Olimpijski nie dorasta do pięt tym nowoczesnym obiektom i nie powinien walczyć z nimi o prawo do organizacji imprez największej rangi. Ale to wciąż może być spokojny, wyciszony stadion/muzeum/cmentarz ligowy. MotoArena to nowoczesność. Olimpijski to mity, legendy i przede wszystkim ciekawa żużlowa historia.
Tylko bardzo odległa i dziś już prawie nikt nie pamięta, że tutaj na żużlu też było kiedyś normalnie?:)

A dla tych, co jeszcze przypadkiem myślą, że to wszystko na poważnie, a mi odbiło i nie zależy mi na wrocławskim żużlu, to mam parafrazę tekstu Kazika Staszewskiego:

"Wiecie więc, że was bawiłem tekstem swym
Tylko dla zwykłej draki i w ogóle prawdy nie ma w tym
To zwykły kawał jest
Darujcie to felietonu kres."

I nie mam nic więcej do powiedzenia.
Dopóki w lewo kręci się żużel, a w prawo Ziemia.