Po GP w Bydgoszczy

Stadion Polonii nie należy do najlepszych na świecie, a sobotnie Grand Prix w Bydgoszczy nie było imprezą żużlową mojego życia, ale warto było przejechać 300 kilometrów z Wrocławia, żeby zobaczyć biegi z udziałem Tomasza Golloba i Taia Woffindena. Ale po kolei. 

Od pewnego czasu powtarzam, że Stadion Olimpijski we Wrocławiu to zabytek, na którym do biletów na żużel powinno się dorzucać dodatkowo kask ochronny, żeby nie dostać cegłą bezpośrednio w głowę. Twierdziłem, że słusznie zabrano nam GP i należy się ono miastom, gdzie obiekty żużlowe są w lepszym stanie. Jednak podróże kształcą i po wizycie w Bydgoszczy stwierdzam, że Wrocław nie ma się czego wstydzić. My powinniśmy na nowo starać się o organizację mistrzostw świata!!!  

W oczekiwaniu na pierwszy wyścig...
Stadion Polonii nie rzuca na kolana.  Zadaszona jest tylko niewielka trybuna, a kibice siedzą na drewnianych ławkach zamiast na plastikowych krzesełkach. W stolicy Dolnego Śląska mamy chociaż zadaszenie wszystkich sektorów, a i widoczność jest lepsza, ponieważ można usiąść wyżej niż na stadionie Polonii. Organizacja zawodów też pozostawiła wiele do życzenia. Przed stadionem brakowało miejsca na miasteczko kibica, a stoisk gastronomicznych było za mało. Spiker zawodów obudził się za pięć siódma i poinformował publiczność, że za chwilę zaczynamy ściganie. Żadnych atrakcji, zadbania o kibica. Bieda, nuda. Nic się nie dzieje…

Ale to nie było przecież najważniejsze. Bydgoszcz była jest i do końca kariery Tomasza Golloba na pewno będzie regularnie w kalendarzu Grand Prix. I ciężko się dziwić. Były mistrz świata mimo zmian barw klubowych zawsze będzie tam u siebie i zna ten tor, jak mało kto. Udowodnił to w sobotę. Co prawda nie wygrał, ale w GP od pierwszego miejsca na podium ważniejsze jest zdobywanie dużej ilości punktów i regularna jazda w finale. Gollob po słabszym starcie potrafił minąć trzech rywali jadąc standardowo szeroko i efektownie. Dla niego nie ma rzeczy niemożliwych. Nie na torze Polonii.
Stadion Polonii nie zachwyca.


6 strażaków musiało gasić sprzęt nagłaśniający.
Szkoda, że to było zwykłe zwarcie, a nie zasługa spikera…


Czapki z głów przed Taiem Woffindenem. Pisałem w przerwie zimowej, że Sparta Wrocław nie ma w swoich szeregach zawodnika z cyklu Grand Prix, a Tai otrzymał miejsce wśród najlepszych tylko ze względu na swój paszport. I taka jest prawda. To był gest w stronę Anglików i ratowanie brytyjskiego speedway’a. Prawdą jest jednak też to, że Tai najpierw w Nowej Zelandii i teraz w Polsce udowodnił, że z najlepszymi jeździ bez kompleksów i doskonale wykorzystuje szansę, którą otrzymał od organizatorów mistrzostw świata. Anglików w Bydgoszczy nie brakowało. Wyspiarze mieli powody do radości i mają swojego żużlowego bohatera narodowego. Wreszcie! Czekają na to od lat. Tai rozpalił nadzieje nie tylko w rodakach. Nadzieję mają także wrocławianie,  którzy marzą o tym, aby młody Anglik rozpali wrocławski ogień. Żyjemy nadziejami, że jego forma może pomóc uchronić Spartę przed spadkiem. To raczej nie do zrobienia, ale swoją postawą w GP i w niedzielnym meczu z Unią Tarnów Woffinden przekonał mnie do jednego - Sparta Wrocław ma w swoich szeregach prawdziwego zawodnika z cyklu Grand Prix. 

Woff! Woff! Woff! Odszczekuję pod ławką stadionu Olimpijskiego wszystko co złego mówiłem na temat Woffindena!

 Dla takich wyścigów warto chodzić na żużel!
Wyniki:
1. Emil Sajfutdinow (Rosja) - 15 (2,3,1,2,1,3,3) + 1. miejsce w finale
2. Matej Zagar (Słowenia) - 14 (3,1,2,1,3,2,2) + 2. miejsce w finale
3. Tomasz Gollob (Polska) - 16 (3,0,3,3,3,3,1) + 3. miejsce w finale
4. Tai Woffinden (Wielka Brytania) - 14 (2,2,3,3,2,2,0) + 4. miejsce w finale
(Sportowefakty.pl)
 

Sobótka czeka

Pogoda nie sprzyja, aby zacząć kręcić na rowerze w terenie, ale trzeba sobie ustalić jakiś program startowy, żeby mieć motywację do treningów na trenażerze. Plan był ambitny. Najpierw Bike Maraton we Wrocławiu, czyli test górala po gruntownym serwisie i test samego siebie, bo po kilkuletniej przerwie nie wiem czy jeszcze potrafię jeździć na rowerze górskim. Za duże przyzwyczajenie do szosówki. Druga impreza to Wyścig Kolarski Amatorów Trasą Mistrzostw Polski w Sobótce. Logistycznie i finansowo impreza łatwiejsza od zeszłorocznego startu w TdP Amatorów w Bukowinie Tatrzańskiej, bo rozgrywana prawie pod domem. I na trasie powinno być lżej. Dwie rundy po 22 kilometry i suma przewyższeń na okrążeniu 320 metrów na kolana mnie raczej nie rzuci.
Przekrój trasy w Sobótce. (Fot. Mariusz Sieradz)

Szkoda tylko, że ze względu na pogodę organizatorzy Bike Maratonu zdecydowali się przenieść imprezę na 23.06, czyli na dzień wyścigu w Sobótce. W ten sposób trzeba dokonać wyboru: ściganie na góralu albo jazda na kolarzówce. Trudno. Najchętniej zapisałbym się na obie imprezy i na pewno takich jak ja jest więcej.
Ściganie dopiero za dwa miesiące, więc kolarski kulig w śniegu mi nie grozi. Co najwyżej jazda w deszczu, ale to już żaden problem. Może cytryna…? Smarowanie opon cytryną to stary, sprawdzony kolarski sposób na to, by się nie ślizgać. Ale to już by trzeba specjalistę Ondreja Sosenkę pytać. W końcu na cytrynowej oponie wygrał kiedyś Tour de Pologne w Karpaczu…
Szczegóły wyścigu na: http://kolarskiemp.sobotka.pl/?amatorzy,36
 

Emocje do potęgi N


Wszystko miało się zacząć wczoraj. Taśma w górę, manetka gazu na maksa i jazda po ligowe punkty w lidze polskiej. Ale nic z tego. Żużlowa ekstraliga z powodu pogody ma falstart. Podobnie jak platforma N i Canal+, które właśnie łączą się w jedno. Tu też jest falstart, ale nie pogodowy, ale marketingowy. Niestety C+ wygrał przetarg na żużlową ekstraligę. Wiadomość dla wielu fanów czarnego sportu beznadziejna, ponieważ program TVP Sport umiał to relacjonować i co ważne-kanał ten był bardziej dostępny dla kibica i tańszy. Funduje go prawie każda kablówka, a platforma N dorzuca go w abonamencie choćby za 59 złotych. 

Ale to już przeszłość. Teraz nowy użytkownik C+, który ma ochotę obejrzeć ligowy żużel będzie musiał wydać 119 złotych. A co ze starymi klientami? Ktoś mi dopasuje ofertę do moich potrzeb w cenie, która mnie interesuje? Nikt nie dzwoni, nikt nie pisze. Nikt też telefonów na infolinii nie odbiera. Szkoda, że tak wyszło, bo przez ostatnie lata speedway wyszedł bardziej do ludzi. Nie był czymś z kosmosu dla wybranych. Był po prostu dostępny, trafiał do nowej rzeszy odbiorców i wychodził powoli z niszy.  Teraz z powodu wytworu o nazwie NC+ wracamy do punktu wyjścia. Zagorzały fan pójdzie oczywiście na stadion, a mecze wyjazdowe obejrzy na żywo w internecie na stronach, które udostępniają przekaz z cudzego telewizora. Ale już nie każdemu będzie się chciało tak kombinować. Mało kto przypadkowo włączy żużel w swoim TV. Czarny sport marketingowo czeka powrót do szarej przeszłości. Ludzie znowu zaczną się mnie złośliwie pytać co to jest ten speedway… I nie przekona ich, że to sport, w którym osiągnięcia mamy od lat o niebo większe od naszych piłkarzy.

Szkoda, że tak z tym żużlem wyszło i łapę na niego położył twór NC+, ale abonamentu dwa razy wyższego dla obejrzenia kilkunastu godzin żużla w sezonie płacić nie będę. To mi się nie kalkuluje. Nie ma też co rozpaczać. Odkładam pieniądze na drogie bilety Sparty i czekam na pozytywne emocje na Stadionie Olimpijskim. Jakieś pozytywne wyjście trzeba znaleźć skoro Nka swoją fuzją z C+ podniosła mi ciśnienie i wzbudziła we mnie negatywne emocje do potęgi N.