Bileciki do kontroli, czyli...

marzenia frajera o tym, żeby było jak przed laty

Wts.pl donosi, że ruszyła sprzedaż biletów na mecze Sparty. To będzie dość specyficzny sezon. Wszystkie mecze w pierwszej rundzie odbędą się we Wrocławiu z powodu remontu Stadionu Olimpijskiego. To już chyba ostatnia szansa dla tego obiektu. Dziękujmy za World Games 2017. Gdyby nie ta impreza, to wkrótce Olimpijski obróciłby się w proch.
 
Olimpijski. Pocztówka chyba z lat 80.

Karnety są w cenie 280 złotych na 7 spotkań. I to daje sporo do myślenia. Jeśli podzielimy 280 przez 7 to mamy kwotę 40 złotych za mecz. Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że osoba kupująca karnet powinna otrzymać lepszą cenę od kibica, który zechce kupić bilety na pojedyncze spotkania, to nasuwa się jedno zasadnicze i bardzo proste pytanie: po ile będzie bilet na jeden mecz Sparty w sezonie 2015 dla fana bez karnetu? Wszystko wskazuje na to, że po 50 złotych. Inaczej nie opłacałoby się wprowadzać karnetów. 

Nie kupię karnetu, choć ilość miejsc będzie ograniczona z powodu remontu, bo wiem, że dla nikogo nie zabraknie miejsca. Zniżka 10% na karnet też nie jest powalająca i nie przekonuje mnie do kupna wejściówek z góry.  Jeśli bilety będą po 50 złotych albo nawet jakimś cudem po 40 złotych, to po prostu pójdę na Spartę góra trzy razy w sezonie. Mecze będą co tydzień. Istny maraton. Ile wyjdzie kasy miesięcznie? A jak ktoś chciałby zabrać żonę? Dziecko? Dziękuję, nie mam pytań. 
 
Szalone lata 90. Każdego było stać na trybunę za 100.000
Przed rokiem bilety były po 30 złotych. Walczyliśmy o utrzymanie. Taka już nasza żużlowa tradycja. W tym roku wszyscy rywale się wzmocnili. Beniaminków stać było na Golloba i Hancocka. Ze Spartą pożegnał się Pavlić i Batchelor. Dziurę ma zaspawać Michael Jepsen Jensen. Życzę działaczom powodzenia. I to na serio. Nie ma w tym żadnej złośliwości i sarkazmu. Chcę żeby ten facet był strzałem w dziesiątkę i lekiem na wszelkie bolączki Sparty.  Ale w to nie wierzę. I jeśli czeka nas podwyżka cen biletów to jej nie rozumiem. Argumentów za takim działaniem nie dostrzegam. I nie mówcie mi tylko, że wszystko drożeje. Przeciętny Kowalski w portfelu ma tyle samo co przed rokiem. Drogimi biletami frekwencji się nie zbuduje. A problem jest od wielu lat.

Jak już poruszam temat cen biletów, to przeskoczę jeszcze na chwilę z czarnego toru na koszykarski parkiet. Odwiedzam regularnie halę Orbita i kibicuję Śląskowi. Do tej pory chodziłem na mecze za 10 złotych. Cena bardzo przystępna od kilku lat. Miejsca z boku, ale całkiem niezłe. Nie ma co narzekać. Niestety na mecz z Anwilem jest podwyżka. Widać jest to mecz nie tylko podwyższonego ryzyka, ale też podwyższonych cen...

Organizatorzy postanowili podzielić ceny biletów w zależności od siły rywali. Bardzo subiektywna ocena, która nijak ma się do rzeczywistości. Bo to jest sport. I wcale nie jest powiedziane, że mecz z teoretycznie lepszym rywalem musi wiązać się z wielkimi emocjami.
I tak: 
W grupie premium znajdują się PGE Turów, Stelmet, Anwil i Czarni, grupa extra to Trefl, Rosa, AZS i Asseco, a w grupie regular znalazły się Polpharma, Jezioro, Polpharmex, Wikana, MKS, Twarde Pierniki i Wilki Morskie.Najdroższe wejściówki są oczywiście na mecze klubów z kategorii premium, najtańsze w regular.


Za chwilę do Wrocławia przyjeżdża Anwil, który zajmuje dziewiąte miejsce w tabeli. Czym kierowali się działacze wrzucając ich do kategorii Premium? Wynikami sportowymi? Wszyscy wiemy, że nie o to chodzi. Nakręcamy się jakąś świętą wojną. Wynik sportowy schodzi tu na dalszy plan. Twarde Pierniki stawiały się Śląskowi przez 39 minut i 53 sekundy. Czemu Toruń to zespół „za dychę”?

Dajecie mi gwarancję, że Koszalin we Wrocławiu stworzy „Extra” widowisko warte wyższej ceny? A czemu to średnia cena, a nie najwyższa? Tabela i postawa na parkiecie stawia Koszalin wyżej niż Anwil.
 
Kiedyś o bilety i karnety trzeba było walczyć i zabijać się w kolejkach...
Ceny na kosza są bardzo przystępne, ale subiektywne oceny rywali sprawiają, że na mecz z Anwilem nie pójdę. Nie zapłacę 30 złotych, bo to za dużo za widowisko tej klasy. Nie dam też dwudziestu złotych, bo nie chcę siedzieć między włocławskim młotem a wrocławskim kowadłem, czyli tak zwanymi fanklubami, które tego dnia nie mają nic wspólnego z prawdziwym kibicowaniem. 

Śląsk to łakomy kąsek dla Rottweilerów z Włocławka, ale z Wrocławia wyjadą głodne i złe po porażce, mimo że w hali mięcha będzie pod dostatkiem. Bo na trybunach nie zabraknie ludzi, którzy będą rzucać słownym mięsem przez dwie godziny. Oby tylko słownym.

Będzie rzeźnia...

Tomasz Armuła
 

0 comments:

Prześlij komentarz