Za chwilę mecze Speedway Ekstraligi o 1. i 3. miejsce w sezonie 2011,
czyli rusza gra o wysoką stawkę. Szkoda tylko, że dla niektórych to
nawet stawka większa, niż życie.
W Lesznie i Gorzowie kibice pewnie już wypełnili stadiony do
ostatniego miejsca. Żużlowcy czują emocje, nerwy, stres, presję, wysokie
oczekiwania fanów, trenerów i prezesów. Toksyczna atmosfera udziela się
prawie wszystkim. A mnie to kompletnie nie rusza i zupełnie nie
interesuje. Bo po tym co zobaczyłem i usłyszałem po meczach
półfinałowych nie zamierzam brać na poważnie wyników Drużynowych
Mistrzostw Polski.
Surowa lekcja od Doktora Kliczko
Wstydu nie było, ale nie było też walki stulecia, czy
nawet pojedynku roku. Starcie Witalij Kliczko-Tomasz Adamek, zgodnie z
przewidywaniami, okazało się jednostronnym widowiskiem, w którym
pierwszoplanową rolę zagrał Ukrainiec. Bo czy ktokolwiek wierzył w
zwycięstwo Polaka w federacji WBC? Może tylko jacyś niepoprawni
optymiści. Niestety sama wiara to przecież w boksie za mało i dlatego
„Góralowi” z Żywca nie dawali żadnych szans bukmacherzy, koledzy po
fachu i najbardziej prestiżowy magazyn bokserski „The Ring”.
NieSzczęsny zegarek sędziego
Jestem piłkarskim ignorantem. Powtarzam to przy każdej nadarzającej
się okazji i jak usłyszałem w telewizji zapowiedź, że mecz Polska-Niemcy
będzie najważniejszym spotkaniem tego roku, to prawie popłakałem się ze
śmiechu. No bo o czym to świadczy skoro to mecz towarzyski…?
Ale ostatnio zaczynam się przełamywać do futbolu. Może dopadła mnie
piłkarska gorączka przed Euro 2012? Może się z tego wyleczę, a może nie.
Ciężko powiedzieć, ale to nie jest teraz najważniejsze. Mecz towarzyski
roku obejrzałem w całości. I nie żałuję. Zobaczyć nowy stadion w
Gdańsku, choćby tylko w telewizji-bezcenne. Ale usłyszeć kibiców, którzy
tam przyszli-dramat.
Subskrybuj:
Posty (Atom)